Na tę całą hipokryzję
w stosunkach gadzinowo-homosapiensowskich nakłada się pewne pokrewieństwo
ludzko-zwierzęce w zakresie funkcjonujących w światach ludzkim i nieludzkim
konstrukcji socjalnych (rodzina) czy innych (świadomość), które dało początek
idei antygatunkowości – ruchowi wyzwolenia zwierząt. Czyli tezie, że wszyscy są
braćmi i nie ma podstaw do uprzywilejowania - akurat potomków gatunku słabo owłosionej
małpy rodem z Afryki - prawem do zabijania, wzajemnego konsumowania tudzież
innymi prawami. Z ponadgatunkowym nawoływaniem włącznie – kochajmy się, nawet
dosłownie. Jeśli obaj mniej lub bardziej owłosieni partnerzy mają na to chęć. Co
swego czasu dał do zrozumienia kultowy pierwszy antygatunkowiec Peter Singer,
autor “Animal liberation” – katechizmu wydanego również w Polsce.
Najdalej idą weganie
propagujący całkowite wyzwolenie zwierząt, z całkowitą rezygnacją z konsumpcji zwłok
zwierzęcych oraz ich części i wyzysku tychże w jakiejkolwiek formie. Czyli również
pozbycia się zwierząt domowych. I choć urzeczywistnienie tych idei w
ostatecznym efekcie nie doprowadzi do zniknięcia zabijania zwierząt – rolnictwo
potrzebne weganom również “zabija” i pozbawia bydlątka przestrzeni życiowej – to
ani ten fakt, ani okoliczność, że zaprzestanie użytkowania zwierząt doprowadzi do wymarcia kilkudziesięciu/kilkuset gatunków/ras rozmaitych stworzeń zwolennikom
sałatki pod tabletkę witaminy B12 specjalnie nie przeszkadzają.
Konsekwentna
realizacja globalnego planu miłości dozwierzęcej sprowadza się właściwie do świata
bez zwierząt. Totalnie totalnego rozgraniczenia. Wtedy nikt nikomu
krzywdy nie będzie robić. Ani na drodze stawać. I nastąpi stan ogólnego błogostanu.
Jako, że pod dachem jednej planety jest to raczej niemożliwe - a ktoś ustąpić
musi – wypada się wyprowadzić na planetę Anarres, wolną od gadziny wszelakiej,
skąd pochodzi Shevek, wspomniany na wstępie bohater powieści Ursuli K. Le Guin.
Tym samym, w gruncie rzeczy, owe szlaki, którymi według Johna Bergera ludzie i
zwierzęta wspólnie, ale oddzielnie przez ten padół wędrują, definitywnie sie
rozejdą. I taki jest dziś trend. Trzeźwo na to patrząc.
Zanim zaczniemy
spekulować nad tym kiedy zacząć pakować bagaże - podsumowując powyższe gdybanie
nad kotletem na szlaku - można powiedzieć, że stosunek Homo-SS do zwierząt jest
dziś inny niż był wczoraj a jutro będzie z dużą dozą prawdopodobieństwa inny niż
dzisiaj. Generalizowanie jest trudne, chociażby z tego względu, że temat jest
niesłychanie kompleksowy, z wieloma niuansami i aktorami – zarówno z tej
ludzkiej jak i nieludzkiej strony. Zajmują się nim zresztą lepiej
interdyscyplinarne Human-Animals Studies. Znaczy lepiej niż mające ukończone w
sumie razem 13 klas szkół powszechnych dwa popełniające ten blog buce z piórkami w tych
tam.
"To na co kurwa będziemy polować?"
OdpowiedzUsuńPadło hasło. W tym momencie zjeżdża winda i zabiera Maksia i Albercika w rajskie, dziewicze łowisko pełne wszelakiej gadziny.... ;)
DB
mnjn
Darz Anarres !
OdpowiedzUsuń