wtorek, 3 grudnia 2013

Fair Chase. Myśliwskiego bambizmu cz. IIa


Dlaczego praktykowanie szczelania do zajączków tudzież innych ptaszków wyłącznie wtedy, gdy są w ruchu, wciąż cieszy się uznaniem zarówno nadwiślańskich buców w zielonych kapelusikach, jak i – podobno – nadzorującego ich Ministra Środowiska? Dlaczego nie decydują względy „humanitarno-racjonalne”? Przecież szansa na szybkie, pewne zaciukanie szaraka maleje wraz ze wzrostem każdego km/h. Czyżby polowało się po to, by bydlątka okaleczyć i nie wrzucić do gara?

Czy wszyscy mają zajoba?

W pewnym sensie tak.

Warto jednak przyjrzeć się, skąd akurat taki a nie inny sposób postrzegania myślistwa przez samych zainteresowanych siem wziął. Przelećmy więc mamusię historię, sięgając niezbyt głęboko – do połowy XIX wieku. Może nawet wcześniej. Patrząc na przeciętny wiek rodzimych buców, niewykluczone, że któryś z nich już wtedy śmigał po botanice z dwururką. Tak czy siak mniej więcej w tym okresie miały miejsce pewne wydarzenia:

1) przede wszystkim – myśliwi dostali do łapek nowoczesną broń, która wyparła – wątpliwej przydatności na małe i szybko poruszające się cele – „skałkówkę”. Tak wyposażony mógł zaciukać znacznie więcej w znacznie krótszym czasie – zwłaszcza gdy „cuś” siedziało. Buce zaczęli siem rumienić i samoograniczać, „oszczędzając” zwierzynę poprzez strzelanie do niej w warunkach, w których trudniej było ją trafić. Zakładany w ten sposób niższy odstrzał służył również zagwarantowaniu „odnawialności”.

2) na powyższe nałożyło się sportowe podejście do polowania, które przyszło z Wysp. Nie było sztuką zaszczelić bydlątka jak siedzi. Co innego gdy zapier….la. To był wyczyn. A w sporcie liczy się właśnie wyczyn. Prawdziwi dżentelmeni… wiadomo….

Podejście to z czasem ewoluowało i zostało uregulowane – z pewnymi pragmatycznymi elementami. Lis na ten przykład był rzadszy, więc zasada dawania szansy już nie obowiązywała. Podobnie było z ptactwem – można prać tylko w locie, ALE… do niektórych. Gęsi, a dawniej głuszce i cietrzewie na zasadę fair-play nie miały co liczyć, gdyż szanse sportowo nastawionego buca drastycznie malały. Najwidoczniej aż tak durni, by zrezygnować z łupu w imię „dania gadzinie szansy”, nosiciele zielonych kapelutków nie byli…

Zmieniły się czasy, zmieniło się podejście to zwierząt… Zamiast do gołębi, szczyla się do rzutków…

Zaś buce w zielonych kapelusikach z 50-letnim doświadczeniem łowieckim i 30 kg nadwagi nie radzą sobie z balansowaniem między tym, co było kiedyś a tym, co jest dziś. I pan Minister też.

ALE, ALE... (cdn)

4 komentarze:

  1. zawsze się zastanawiam jak widząc jakieś zwierzę można chcieć mu odebrać życie - co to by mi dało? moim zdaniem
    trzeba zakazać im polowań,nie można zabijać tylko dla 'przyjemności' z zabijania (patrz polowania na ptaki), przecież nie jest tak że jak nie będą zabijać zwierząt , to będą zabijać ... regulacją
    stanu zwierzyny zajmą się drapieżniki(wilki, rysie, pumy-teraz prawie juz wytępione jak wiele innych gatunków), ale dla
    najbardziej zawziętych myśliwych można wprowadzić taki model jak w wędkarstwie
    'catch and release' czyli strzał nabojem usypiającym , zdjęcie z "upolowanym" zwierzakiem i z powrotem go do lasu
    .Strzelby takie już istnieją, nie są wcale drogie przy cenach tradycyjnych sztucerów, a zasięg mają
    taki jak broń gładkolufowa. nie będziemy pierwsi, bo bodajże Holandia zakazała już polowań, ale pomyślmy
    ilu zwierzętom ocalimy życie i oszczędzimy cierpień . Z łowieckim pozdrowieniem dla naprawdę kochających przyrodę - Darz Bór

    OdpowiedzUsuń
  2. Owszem w Holandii nie poluje się zbyt wiele, ale to nie znaczy, że nie zabija się dzikich zwierząt. Ostatnio zagazowali 500 000 gęsi, bo robiły szkody w polach. Gdyby zabili je myśliwi byłoby z nich mięso, a więc pokarm, jednak zagazowane są nie jadalne, trafiły na śmietnik. Czy to jest lepsze? Nie wydaje mi się. Zabijanie jest ok wtedy gdy ma sens, służy jakiemuś celowi np. zdobyciu mięsa. A dzikie ptaki się je więc nie widzę nic zdrożnego w ich zabijaniu. W czym brojlery są gorsze od dzikich ptaków, że je można zabijać i jeść a dzikich nie? Mało tego kurczaki w sklepie to dzieci! Mają ok 6 tyg, podczas gdy kura dorosła ma 6 miesięcy. To tak jakby człowiek miał 4 lata. Dzikie ptaki nie jadą w transporcie, nie są hodowane w tragicznych warunkach. Więc bardziej pro zwierzęce jest polowanie niż mięso kupne. A usypianie dla fotek to nie jest dobry pomysł, bo w polowaniu nie chodzi tylko o to by mieć fotkę, trofeum. Podstawowym zadaniem współczesnego łowiectwa jest regulacja populacji i umiarkowana eksploatacja odnawialnego zasobu przyrody jakim jest zwierzyna. Usypianie nie spełnia żadnego z tych założeń. Fotki można robić żywym zwierzakom. Jeść da się tylko martwe, przynajmniej kręgowce. Jeśli zakazano by polowań to myśliwi znając ich nie wiele zrobią. Ale rolnicy podnieśliby taki szum, że przywrócono by łowy już po kilku latach gdy straty w uprawach byłyby o wiele wyższe a to miałoby przełożenie na ceny żywności. Świat bez polowań nie byłby taki kolorowy jak się wszystkim wydaje. Oczywiście za pewne za jakiś czas populacje by się unormowały ale samoregulacja ma miejsce w ekosystemach będących w równowadze, nie w zachwianych i nie są tak proste jak uczą tego na biologi w szkole. Są to procesy długotrwałe i skomplikowane. Na zwierzynę na pewno pozytywnie nie wpłynie nagła zmiana czynnika jakim jest drapieżnictwo człowieka. Zanim gatunki sie do tego przystosują mogą minąć setki lat i nie wiadomo jakie będą tego skutki. Za pewne cześć gatunków wyginie lub jeszcze bardziej się zmarginalizuje, zwłaszcza zwierzyny drobnej. Czy warto ryzykować aż tyle dla naturalnej naturalności? Moim zdaniem nie. A co do polowań na ptaki to uważam, że powinna być możliwość strzału do ptaka w bezruchu, i należy zwiększyć umiejętności strzeleckie. Darz Bór!
    PS Dzięki za kulturalny ton wypowiedzi, mimo krytycznego nastawienia do polowania.

    Dawid

    OdpowiedzUsuń
  3. W kwestii formalnej.
    Odnosnie tych holenderskich gesi. Istnieje koniecznosc redukcji populacji legawy w tym kraju o okolo
    500 000 egzemplarzy. Plany przewiduja wlasnie zagazowanie, choc propozycje kochajacych przyrode
    obejmowaly rowniez ewentalne uzycie zastrzykow z trucizna, fachowe ukrecanie glow ptakom,
    zabicie pradem i wlasnie uzycie gazu. Tlenku wegla, badz Argonu. Ta ostatnia opcja jest preferowana.
    Testowe gazowanie odlawianych w czasie pierzenia sie ptakow mialo miejsce w 2008 roku, jak rowniez
    na poczatku biezacego roku. Choc wlasciwa akcja ratowania gegawy w Holandii - przy uzyciu gazu - przed smiercia z rak socjopatow i psychopatow w zielonych kapelusikach z piorkami ma sie rozpoczac na szersza skale w roku 2014. Naturalnie sprawa budzi wiele kontrowersji rowniez w szeregach milosnikow przyrody. Jako wysoce niehumantarne traktowane sa wysokie koszty gazowania
    dzikich gesi generowane w wyniku znacznych nakladow na odlow i transport ptakow. W zwiazku z powyzszym jedna z organizacji przyrodniczych bioraca udzial w spolecznych konsultacjach ratowania
    gegaw przed mysliwymi, w ramach tzw. Grupy G8 zaproponowala bezposrednie zabijanie ptakow wysiadujacych jaja, co ma byc rozwiazaniem znaczniem tanszym.

    Nieprawda jest, iz uratowane przy pomocy gazu gesi nie sa zjadliwe. Wedlug doniesien prasowych z kraju kwitnacych tulipanow i zakazu polowania przynajmniej czesc ptakow z projektow ochrony
    gegawy w roku 2008 i (prawdopodobnie rowiez 2013) zostala przeznaczona do garkuchni dla bezdomnych Holendrow. Tamtejsza prasa jednak milczy na temat ich walorow smakowych.
    Tyle na marginesie.

    pozdrawiam

    Daniel A.K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam bym zagazowanej gęsi nie zjadł. Po za tym śmierć jest śmierć. Tylko po co łapać gęsi, przewozić gazować. To naraża je na ogromny stres dużo większy niż nagła śmierć w skutek strzału. Zatem po co je gazować? No to tanie ni humanitarne. Dla mnie to czysta hipokryzja. Ale co ja przyszły przyszły morderca niewinnych bezbronnych i przede wszystkim sweetaśnych zwierzątków mogę wiedzieć o humanitarnym traktowaniu naszych braci mniejszych. Gdy zabija myśliwi to jest ble, gdy zabija rzeźnik nikomu to nie przeszkadza, gdy dzikie zwierzęta zabijałby urzędnik państwowy to też było by ok. Tylko co to za różnica czy poluję charytatywnie w pzł czy za kasę jako państwowy zabijacz po za kosztami ze strony państwa i kasą dla mnie? Tak po prawdzie o nawet by mi zawodowe myślistwo pasowało, bo mógłbym pracować i spełniać swoją pasję jednocześnie ;)
    Dawid

    OdpowiedzUsuń