poniedziałek, 18 listopada 2013

Bambizm po myśliwsku?

Raczej bardziej stety niż niestety przedstawicieli wyidealizowanego, romantyczno-naiwnego stosunku do przyrody możemy spotkać również w środowisku buców w zielonych kapelusikach z piórkami. Choć samo zakrapianie wszelkich okazji Panem Tadeuszem wydaje się dość krotochwilne. Ale podejście myśliwych do zwierzyny wypada znacznie lepiej. Klasykiem jest podział na: bydlątka, do których strzela się względnie łatwo oraz takie, które swoimi cechami powodują, że paluszek na spuście znacznie ciężej – o ile w ogóle – się zgina.  Bo ta sarenka ma taaaaaką piękną mordkę, a ten dzik jest brzydki i brudny, słowem: świnia. Przecież to modelowy przykład Efektu Bambi. Ów syndrom migdałowych oczu może bawić tym bardziej, że „sarenka” musi spełniać pewne wymogi: czyli być pełnej czułości matką lub uroczym urwiskiem. Bo jeśli tylko ma choćby rachityczne parostki, bambista/ka w zielonym kapelusiku pierdolnie koziołka bez oglądania się na duperele. Wtedy cała zabawa w sarenkowy kult, symbol „pokoju, wolności i piękna” staje pod znakiem zapytania. Ale tylko do zakończenia sezonu na kozły. Kozy, koźlaki – wiadomo – to robota dla rzeźników, mięsiarzy i innych,  na których św. Hubert prycha. Ciekawe jak bardzo powyższe gusła kształtuje funkcjonowanie myśliwych w społeczeństwie wrażliwym na wielkie migdałowe oczy. Albo trzeba być wyjątkowo zdolnym bucem-iluzjonistą, aby zjeść ciastko i… mieć ciastko.

Innym ciekawym przejawem bambizmu w myśliwskim światku jest podejście do sposobu polowania. Wertując tzw. „Regulamin Polowań” dostrzeżemy wiele irracjonalnych przykazań, jak choćby „nie będziesz szczelał do nieruchomego zajonca  i innych ptaszkuw tyż” itp. Właściwie patrząc na mnogość pseudo-zasad fair play, które adoruje adorujące się nawzajem towarzycho buców w zielonych kapelusikach, można dojść do wniosku, że najlepiej polować tam i wtedy, gdzie i kiedy zwierzyny nie ma. Na pierwszy rzut oka wygląda to jak wylewanie miodu na bambistyczne serduszka. Z drugiej strony sami buce strzelają sobie w stopę, oddając pola głównie nawiedzonym obrońcom przyrody, którzy mają problemy z polowaniami ogólnie, a z myśliwymi szczególnie.  Regułą  jest podniecenie, jakie w powyższych kręgach wywołują skrzętnie kolekcjonowane fotki przedstawiające ambony myśliwskie ulokowane w pobliżu nęcisk, rezerwatów, nawet paśników.  Służy to zademonstrowaniu niecnej działalności obywateli w zielonych kapelusikach: „patrzta jakie skurwysyny, strzelają do biednej, głodnej zwierzyny, mówią, że dokarmiają a w gruncie rzeczy…”. Jednak rozwalenie  wszystkich ambon nic nie da, bowiem ta – jako zła, krzywa i odrażająca –  stanowi symbol. Obiektywnie rzecz ujmując zwierzynie wisi gdzie i kiedy zostanie zabita. W tym kontekście zajob etyko-buców na punkcie „fair play” wraz z wtórujący mu krzykiem nawiedzonych ohroniarzy można odczytać jako przekonanie, że śmierć zwierzęcia jest „lepsza”, „moralniejsza”, „ładniejsza”, gdy ma miejsce daleko od paśnika, nęciska, granicy rezerwatu, oczywiście najlepiej bez użycia ambony. itd. Tymczasem polowanie/odstrzał/mordowanie, niezależnie jak nazwiemy tę czynność polega na zabiciu określonych zwierząt. Z naszego punktu widzenia istotne są 2 aspekty:

1. po pierwsze, powinniśmy wiedzieć do czego strzelamy: określić gatunek, płeć, wiek, kondycję danego osobnika itp.  jeśli już decydujemy się na strzał, powinien być on skuteczny, minimalizując ryzyko zranienia, okaleczenia zwierzęcia. A las to nie obora, gdzie przed zaciukaniem braci mniejszych lub większych dokładnie można ich obmacać.
2. po drugie, całość powinna jak najmniej wpływać na pozostałe zwierzątka – czyli zabić te, które mają być zabite w jak najkrótszym czasie, bez permanentnego wnoszenia niepokoju na dużych areałach, prowadzącego do zburzenia rytmu dobowego itp.

Ambona, nęcisko są środkami, które powyższe ułatwiają. Trudniej w tym kontekście zrozumieć ludzi, którzy chcą, by zwierzęta były zabijane z większym ryzykiem ich okaleczenia, zadania niepotrzebnych cierpieć, przy stałym niepokoju pozostałych. Bo tak będzie „etyczniej” i śmierć byłaby „ładniejsza”? 

Każdy medal ma 2 strony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz