Być może, a raczej na pewno, życzenia są odrobinę spóźnione, ale redachtorzy tego bloga nigdy nie grzeszyli specjalnie punktualnością. I z tego względu mamy nadzieję, że te parę dni poślizgu ze złożeniem życzeń Solenizantki nam wybaczą.
Jeśli
idzie o kobiety i polowanie to różni ludzie różnie na ten temat się wypowiadają.
Tutaj na przykład dywaguje dwóch samczyków:
- Widzę ważny, wspierający myślistwo udział kobiet w tym wszystkim. Żony myśliwych mają na stole dziczyznę, robią uczty imieninowe czy inne. Czują się wtedy lepsze od innych kobiet. Wiem to z ich relacji.
- Pewnie odzywa się w tym jakiś kobiecy atawizm, zgodnie z którym poczucie wartości samicy wzrasta, jeżeli została wybrana przez samca zwycięzcę. W ten sposób kobiety współuczestniczą w reperowaniu męskiego samopoczucia partnera.
Samczyk pytajoncy to nasz znajomy Zenon- predystynowany na świętego naszego nowego - Kruczyński a samczyk odpowiadajoncy to Wojtek Eichelberger. Też
filozof.
Fakt, że na polowaniu ostatnio jakby częściej widać polujące kobiety. I do lamusa historii przechodzi okres, gdzie polowanie było przeważnie dla mężczyzn hobby, którego uprawianie
pozwało na całonocne przebywanie poza domem oraz powrót o świcie w rodzinne pielesze, w odorze
alkoholu przy jednocześnie relatywnie wysokiej akceptowalności tego rodzaju spędzania
wolnego czasu przez niepolującą połowę gospodarstwa domowego. Pod warunkiem naturalnie,
że się śmierdziało wódką marki Finlandia a nie jakimś Prosecco a gumofilce w
bagażniku były choć trochę zabłocone. Trzeba się po prostu z tym pogodzic – jak
z wieloma innymi zjawiskami, które zachodzą w naszym kręgu kulturowym. Gdzie
nieobecność jednej z płci na polowaniu była co prawda widoczna,
choć relatywna i raczej nie wynikała z jakichś atawizmów, o których posuwają
powyżej dwa filozofy, z
których jeden nie może w ogóle a drugi już nie może. Polować. Na zwierzęta.
W
naturalnej maturze jest zresztą często tak, że samiczki są lepszymi myśliwymi
niż samce. Weźmy takie gatunki drapieżników jak Panthera leo czy Lynx lynx. Samica
odpowiedzialna za wychowanie i wykarmienie młodych zabija
dużo więcej i efektywniej innych zwierząt niż przereklamowane samce, które w
głowie mają jedynie seks
i zapchanie własnego kałduna, co rzutuje istotnie na efektywność realizowanego
przez nie pozyskania. Albo
taki jaszczomb – w przypadku którego Mamusia
Natura wyposazyła samiczkę w atrybuty w postaci większej masy i rozmiarów, co
pozwala jej bez trudności upolować jakiegoś gacha, czyli dorosłego zająca. A mniejszy samczyk, jak ma pecha i trafi na co większego to zostanie najwyżej sam sflekowany. Dlaczego więc koleżanka Leosia czy Rysia
nie ma być efektywniejnieszym łowcom i nie zaopatrywać kuchni w sarni comberek,
który Leon czy Rysiu potrafią czasami lepiej przyrządzić?
Nie da się ukryć, że absencja kobiet na polowaniu wywarła spore piętno i
doprowadzila do zaległości w wielu dziedzinach związanych z łowiectwem. Jeśli
idzie np. o werbalizmy to na siłę i z maniakalnym uporem kreuje się nazwę
własną „Diana”, które to określenie da się kombinować w formie Diana Basia czy
Diana Krysia, ale już konfrontacja z Dianą Diana brzmi na pewno dumnie, lecz odrobinę
dziwnie. Tak jak dziwnie, a czasami idiotycznie dla co wrażliwszych, brzmi nadęta akrobatyka werbalna uprawiana
z tym pojęciem z mniejsza lub wiekszą pompą. Kwestia gustu. Samych Dian też.
Obecność kobiet uprawiających zdominowane dotychczas przez samczyków hobby
doprowadzi z pewnością do zmian w samym środowisku. Na przykład do złagodzenia
obyczajów. Uważny czytelnik tego tekstu, poświęconego towarzyszkom łowów nie
znajdzie tutaj na przykład żadnego określenia typu „kurwa” albo „chuj”. Bo tego
się w obecności Dian nie używa. Nawet zamiast przecinka i nawet gdy przyjdzie czasami
zacytować dosłowną wypowiedź koleżanki, która się poślizgnęła albo uszkodziła
sobie makijaż.
No cyc malina! Obrazek zwłaszcza!
OdpowiedzUsuńJedno tylko muszę dopowiedzieć: niewiasty zawsze polowały, czy to w prehistorii, czy w średniowieczu, czy w kolejnych epokach, nawet w straszliwym PyRyLy. Ten PyRyLy zrobił największe spustoszenie, bowiem mimo haseł"baby na traktory", promował nynie taką formę aktywności kobiety, która wiązała się z pracą i domem, na jakąkolwiek pasję i zainteresowania pozostawiając miejsca niewiele, a bliżej ogródkowi czy szydełku. A i niektórym kolęgą tak namącił w głowach, że baba z bronią niewiele się wedle nich różni od baby z brodą. Ale może to kwestia wieku i zapomnienia, do czego pewne rzeczy służą...? Są jeszcze inne kwestie związane z Rzecząpospolitą Ludową, ale nie chce mi się więcej przynudzać...
Ja z uporem maniaka kreuję nazwę "myśliwa" - staropolską, w prastarych słownikach wymienianą, a dziś przez Mozillę i inne "media" podkreślaną namiętnie czerwonym wężykiem. Bo Diana to takie jakieś...wtórne.
Hmmmm.....Conchita Wurst w zielonym kapelusiku z piorkiem ?
OdpowiedzUsuńTo byloby cos.....
Pomyslimy.......
daka
Podobnie jak Dajrota też nie przepadam za nazwami typu Dejana albo o zgrozo Dziewanna... Są lekko pretensjonalne? Jakoś po wypatroszeniu dzika rzadko czuję się jak bogini... Ale może tylko ja tak mam? W każdym razie też wolałabym być nazywana myśliwą.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
mnjn
PS. Swoją drogą ciekawe, że to akurat baby były/są bóstwami kojarzonymi z łowami Artemida, Diana, Bastet/Sechmet, Dziewanna/Marzanna i pewnie jeszcze parę innych.
PPS. Dajcie już spokój z tą Muszelką Kiełbasą. Ciekawe, że niektórym owcom muflona rosną rogi, u jeleni zdarzają się mnichy, guzikarze itp, itd. i nikt o to wielkiego halo nie robi. A tu facet z brodą suknię założył i już niektórzy wieszczą koniec cywilizacji.
Tego drugiego - z bostwami - to nie wiem.
OdpowiedzUsuńJednak intrygujacym jest skad sie wzial ten nadety idiotyzm w postaci
"Polskich Dian". Geneza "buca w zielonym kapelusiku z piorkiem" da sie przesledzic po wirtualnych
tropach prowadzacych do pierwszego polskiego portalu lowieckiego w erze internetu. Ale kto
wykreowal te "Diany" ?. I gdzie ?. Na pewno jakis buc w zielonym kapelusiku z piorkiem plci odmiennej od pieknej. Trzeba tez przyznac, ze ta "Diana" przyjela sie z mniejszymi oporami niz buc w zielonym kapelusiku z piorkiem. I to nie tylko wsrod polujacych blondynek. Bez oporow chyba nawet.
http://www.polskiediany.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1&Itemid=2
Ciekawy fenomen natury socjologicznej wymagajajacy doglebnego zbadania przy pomocy
eksperymentu naókowego. W ramach dzialan na rzecz normalnej normalnosci narodowego
lowiectwa.
Wyglada na to, ze jeden z redachtorow bedzie musial siem poswiecic i posluzyc za
kroliczka doswiadczalnego.
Nawet wiem ktory.
Podpisze lojalke:
http://www.polskiediany.pl/DEKLARACJA.pdf
a potem sie zobaczy oraz przeanalizuje i zrelacjonuje reakcje.
Ale to juz chyba dopiero po wakacjach.
daka
A mówiłam: dajmy już spokój Kiełbasie, to ten się do Dian zapisuje...
OdpowiedzUsuńZobaczymy czy dziewczęta okażą się tolerancyjne.
pozdrawiam,
mnjn