poniedziałek, 21 października 2013

„Pan Tadeusz” po niderlandzku, czyli co ma PZŁ do wiatraka?


Aaaach! Ooooch! Uuuuch…! Tak w skrócie można streścić wrażenia z zakończonej niedawno III Międzynarodowej Orgii Kultury Łowieckiej. O czym, oczywiście, z nieskrywaną satysfakcją informuje niezawodny Łowiec Polski. Na pochwały zasłużył w ogólności i szczególności brawurowy wstęp, w którym sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego* Piotr Żuchowski z aktorską swadą szarpał czule czułe, patriotyczne struny, interpretując IV Księgę „Pana Tadeusza”. Słowem: cycuś pomada, parchaty lis nie siada!

(*na marginesie: niebywałe jest uwielbienie politykierów dla celebry; swego czasu toczyła się debata dotycząca nazwy resortu zajmującego się kulturą. Bowiem samo „Ministerstwo Kultury” brzmiało niezbyt doniośle. To może Ministerstwo Kultury i Sztuki? No, nie... Sztuka jest przecież częścią kultury! To może Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego? Jeszcze gorzej! Przecież dziedzictwem narodowym jest picie wódki! Co - jak widać - nie stanowiło przeszkody…) 

Pytanie: czego siem więc bucu czepiasz? Coś Ci się nie podoba?

Ależ, broń Hubercie/Eustachy (niepotrzebne skreślić), podoba mi siem! Oby jak najwięcej podobnych spotkań, gdzie przy nalewce i kiełbasie z żubra można posłuchać nawet i Pierwszego Fotografa z PZŁ.

Problem leży w zachowaniu proporcji. O ile pezetełowskie towarzycho reżyserię imprez spod znaku Pana Tadka, trompki Wojskiego i piórek w dooopach opanowało nie gorzej niż Moulin Rouge, o tyle kwestia radzenia sobie z problematyką bycia myśliwym w XXI wieku leży pokotem. I tylko brakuje sygnału „PZŁ na rozkładzie”. Może ktoś napisze? 

Owa dysproporcja wręcz groteskowo uwidoczniła się przy kursach dla nowowstępujących do PZŁ: we wrocławskim harmonogramie na rok 2013 liczba godzin wykładów poświęcona znajomości „zasad etyki, tradycji oraz języka łowieckiego, patronów łowiectwa, wpływu chrześcijaństwa na kulturę łowiecką” wyniosła 7. Dla porównania: „znajomość podstawowych chorób zwierząt łownych i ich rozpoznawanie” – 3 (!). To rewolucyjne podejście!  Jeśli statystyczny buc załapie statystyczny syf będzie wiedział, że… jak trwoga to do św. Huberta… Ale… no właśnie – z tym patronem też coś kiepsko. Lipny życiorys, w dodatku nie do obrony w dzisiejszych czasach. Gdyby więc w miejsce Huberta podstawić…. błogosławionego Zenona Kruczyńskiego? 

Gdzieindziej niezawodny ŁP donosi: 
Holandia bez myśliwych?
Przedstawiciele partii wchodzących w skład koalicji rządzącej w Holandii złożyli projekt ustawy likwidującej łowiectwo w tym kraju.
Rzecznik KNJV – Królewskiego Holenderskiego Związku Łowieckiego, powiedział:- Przeciwnicy łowiectwa w Holandii od dawna opierają się w swoich atakach na rekreacyjnym aspekcie łowiectwa. Ich podstawowym zarzutem jest całkowity sprzeciw przeciw sytuacji, w której ktokolwiek czerpie jakąkolwiek przyjemność z polowania.
To nie dzieje się za wielką wodą, lecz w środku EU! Co ma do zakomunikowania PZŁ swoim organem w powyższym temacie? Przecież owe problemy JUŻ nas dotyczą. Starczy wspomnieć medialne kopanie myśliwskich tyłków, petycję zakazującą polowania na ptactwo, Salamandrowe mataczenie w sprawie gatunków chronionych. 

Wszędzie przewija się identyczna argumentacja. Powstaje więc pytanie: jak sobie z nią radzić? Ale pierw trzeba wiedzieć KTO nas krytykuje? Kim jest ów Mityczny Zielony Lud, który owładnął myśliwskie kiepeły? Dlaczego krytykuje? I czego dotyczy krytyka?

Niestety, próżno na powyższe szukać odpowiedzi w PZŁ. Zresztą, to chyba Ronald Reagan rzucił kiedyś: „PZŁ nie jest rozwiązaniem problemu, PZŁ jest problemem”? Czy cuś w ten deseń. Dlaczego? Szkoda czasu na dywagacje. Ważne, że w konfrontacji z Zielonym Ludem bezwzględnie obowiązuje filozofia Pana Tadka: „Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie, ja z synowcem na czele i jakoś to będzie”. Choć można też schować łeb w piasek – jak to radzi jeden z niezawodnych felietionistów niezawodnego ŁP. Przy czym nie zaszkodzi odpowiednio wcześniej zalać Robaka. Tę opcję z pewnością docenią Ci, którym z łezką w oku wspominać przyjdzie ostatni zajazd, tfu, ostatnie zloty znaczy się, gdy Rzeczpospolita, holender, siem sholendruje... 

3 komentarze:

  1. Szanowni Wojciechuś&Daniel AK - swoją drogą brzmi pięknie ale niestety nic nie oznacza a szkoda bo wartość każdego tekstu znacznie wzrasta gdy autor znany jest z imienia i nazwiska.
    Nie odniosę się do części pierwszej napisanego piękną polszczyzną poematu o myśliwych i PZŁ bo treść mówi sama za siebie. Chcę powiedzieć dwa słowa o holenderskich pomysłach na ekologię.
    Po pierwsze warto sobie uświadomić skąd taka aktywność właśnie holenderskich ekologów w zwalczaniu łowiectwa i myśliwych? Sprawa jest prosta - koledzy z Holandii zniszczyli przyrodę swego kraju przez setki lat konsekwentnej działalności rolniczej, ogrodniczej, przemysłowej itp. i to, Drodzy Czytelnicy w imię KASY która od zawsze była dla nich najważniejsza!!! Warto obejrzeć holenderskie pola zalane hektolitrami krowiego moczu czy całe powiaty pokryte uprawami kwiatków lub szklarniami. Jedyne miejsca do gniazdowania dla ptaków to zimujące w portach jachty kupione przecież za kasę otrzymaną ze zrujnowanego środowiska. Holendrzy nie mają problemu ze środowiskiem bo go w naturalnej formie po prostu nie mają!! Osobiście cieszę się, że taka dyskusja w Holandii się toczy i bardzo chcę doczekać momentu zakazania tam polowań - o skutki jestem spokojny. Tak wyglądają skutki poprzednich decyzji holenderskich ekologów przez duże E http://psymoje.pl/2012/09/08/ekologiczne-eksperymenty-w-holandii-popatrzmy-co-z-tego-wyniklo/
    Serdecznie pozdrawiam
    Zbigniew Ciemniewski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, do Pomarańczowych będziemy wracać jeszcze nie raz. Pozdrowiasy. :)

      Usuń
  2. A czyż tam nie gazują dzikich gęsi dwutlenkiem węgla...

    OdpowiedzUsuń