czwartek, 28 maja 2015

Miarą człowieczeństwa jest stosunek do zwierząt.

Powyższe sformułowanie można często znaleźć w Internecie i w wielu publikacjach związanych z  relacjami ludzko-zwierzęcymi. Z działaniami na rzecz zwierząt, ich ochrony i praw. Między innymi we wstępie opracowania „Stosunek człowieka do zwierząt a koncepcja zrównoważonego rozwoju“ pani Elżbiety Leks–Bujak z Politechniki Śląska, Wydziału Organizacji i Zarządzania, Katedry Stosowanych Nauk  Społecznych (ul. Roosevelta 26 - 28, 41-800 Zabrze), w którym autorka powyższe rozwija pisząc, iż: 
„Stosunek do zwierząt powinien być i dla wielu myślących ludzi jest miarą  człowieczeństwa“. 
Cytując również nestora polskiej nauki, urodzonego w 1919 roku prof. Zbigniewa T. Wierzbickiego, twierdzącego, że: 
„Stosunek  do naszych mniejszych braci jest papierkiem lakmusowym,  który może nam powiedzieć coś o człowieku.“
W powyższe wpisuje się też list kandydata na Prezydenta RP z 22 maja 2015 do wszystkich tych, którzy są przyjaciółmi zwierząt. Powtarzającego za Mahatmą Ghandi coś o moralności i stosunku do gadziny.


Z perspektywy ukończonych przez autorów tego bloga razem 13 klas szkoły powszechnej, nie wiemy czy da się nas zakwalifikować do kategorii „ludzi myślących“. Choć myśleniem, które jest tak samo pasjonujace jak polowanie od czasu do czasu się trudnimy i namawiamy czytelników tego bloga do podążania tom drogom. Ponieważ jest to zajęcie przyjemne i nie wymagajace szczególnego wysiłku. Fizycznego. A w kontekście myślenia i „miary człowieczeństwa“ z tytułu tego wpisu pragniemy przybliżyć Drogiej Parafii sylwetkę człowieka - wybitnego męża stanu, polityka. Ten człowiek kochał zwierzęta, czego najlepszym przykładem może być jego stosunek do psa, który dla niego był najlepszym przyjacielem, wiernym towarzyszem w czasie pracy i w rzadkich chwilach wypoczynku na łonie natury. Był wegetarianiniem z żelazną konsekwencją praktykującym ten styl życia, wręcz filozofię. W jego czasach nie było to prostym, ponieważ motywowany moralnie wegetarianizm był wówczas zjawiskiem rzadkim. Jego rola w krzewieniu wegetarianizmu, jako postaci z ogromnym autorytetem, jest nie do przecenienia. Szczególnie w odniesieniu do ówczesnych uwarunkowań społeczno–politycznych. Stosunek tego polityka i męża stanu do zwierząt i przyrody znalazł odbicie również w realizowanej pod jego auspicjami polityce. Z jego akceptacją i dzięki jego poparciu wprowadzono wówczas regulacje prawne stanowiące podwaliny współczesnego ustawodawstwa na rzecz ochrony zwierząt i ich praw. Które rozpowszechniły się dopiero kilkadziesiąt lat po jego śmierci. Nie cierpiał polowania, mimo że otoczony był myśliwskim lobby. Pod jego rządami wprowadzona została ścisła, państwowa kontrola polowania i polujących. Z szeregów myśliwych bezwzględnie usunięto osoby, które nie odpowiadały surowym kryteriom związanym z wydawaniem uprawnień do polowania (próby spacyfikowania PZŁ przez Ministra Otawskiego podczas ostatnich zmian w Ustawie Prawo Łowieckie można w tym kontekście ocenić jako żałosny dyletantyzm). To w jego czasach nabrała kształtu determinowana ideą ochrony pierwotnej, naturalnej przyrody wizja stworzenia strefy ochrony ścisłej, obejmującej cały obszar Puszczy Białowieskiej i przyległych kompleksów leśnych. O powierzchni kilkadziesiąt razy większej niż chroniony dziś, symboliczny w zasadzie skrawek Puszczy jako Białowieski Park Narodowy. Jeszcze za jego życia podjęto pierwsze kroki w tym kierunku. Przedwczesna śmierć tego męża stanu uniemożliwiła niestety dalszą realizację planów dotyczących ochrony Puszczy Białowieskiej. Dziś, na miejscu gdzie rośnie ostatni las pierwotny w Europie mamy tylko niekończącą się walkę kilku organizacji ekologicznych z lokalnym lobby drzewiarzy, leśników, myśliwych.

W odniesieniu do szeroko pojętej kategorii „stosunek do zwierząt“, obejmującej zarówno indywidualne na co dzień praktykowane podejście do braci mniejszych, jak i udział w działaniach na rzecz ochrony praw zwierząt, ochrony przyrody, tej historycznej postaci nie da się inaczej zakwalifikować jako wzorcowej. Polityka - przywódcę - z takimi zasadami moralnymi w zakresie relacji ze zwierzętami i z przyrodą życzyłaby sobie zapewne większość ludzi i organizacji działających na rzecz praw zwierząt i ochrony przyrody. Jeśli nie wszystkie.

My byśmy sobie tego nie życzyli. Nie dlatego, że nie lubił myśliwych.

Stosunek do zwierząt jest miarą człowieczeństwa?

Postacią, którą powyżej trochę przybliżyliśmy jest Adolf Hitler - kanclerz Rzeszy Niemieckiej w latach 1933–1945.  Teraz pragniemy jeszcze bardziej ją przybliżyć z prośbą o zastanowienie się nad tym czy jeśli „miarą człowieczeństwa ma być stosunek do zwierząt“ to czy „stosunek do zwierząt może być miarą człowieczeństwa“? Zawsze i wszędzie?


Stosunek i relacje Hitlera z jego psami – owczarkami alzackimi - miały w oczach współczesnych charakter kultowy. Führer III Rzeszy nader chętnie prezentował się z „Maxem“ a potem „Blondi“ – suczką  podarowaną mu po śmierci „Maxa“ przez SS-manów z ochrony. Na pewno kochał te zwierzęta i w przypadku „Blondi“ była to milość i przyjaźń dozgonna. SS-Obersturmbannführer Werner Haase, lekarz Adolfa Hitlera, otruł ją bezpośrednio przed śmiercią przywódcy Tysiącletniej, ponieważ ów nie mógł znieść myśli o losie jaki czekał psa wraz z jego i Rzeszy końcem. Opinia samej „Blondi“ na ten temat nie jest znana – kto wie, może w oko wpadłby jej Szarik? Jednak czy stosunek Hitlera do bliskiego mu zwierzęcia coś mówi o Hitlerze? Czy jest jakimś papierkiem lakmusowym? Czy może i powinien być „jednym z kryterium oceny moralności polityków, jak chce tego nasz autorytet naukowy prof. dr. hab. Andrzej Elżanowski z Zarządu Polskiego Towarzystwa Etycznego? Albo nasz ukochany Pan Prezydent-elekt? Czy też raczej przyczynkiem do refleksji nad „autorytetami“, autorytetami i politykami formułującymi tak samo bezmyślnie jak arbitralnie te kryteria?

Historyk profesor A. Wippermann zauważa: 
„Gdy politycy pokazują się publicznie ze swoimi zwierzętami mogą liczyć na sympatię, to jest swego rodzaju reklama. Polityk prezentuje się w tym momencie jako człowiek, jak Ty i ja, całkiem normalny, pokazujący, że posiada uczucia i zdolny jest do wyrażenia uczuć wobec zwierzęcia. Jeśli zwierzę te uczucia odwzajemnia, ma miejsce swego rodzaju symbioza. Symbioza między politykiem i zwierzęciem, z którą większość się identyfikuje, honorując ją falą sympatii.“
Dzisiejsza „Blondi“ nie musi być owczarkiem alzackim, może mieć postać bezdomnego kota, wieloryba albo wychudłego bezdomnego kundla z ulicy lub kartki papieru. Warto natomiast pamiętać o tym, że relacje współczesnych „Blondi“ z ludzkimi i ich wzajemne stosunki często nic nie mówią o tych LUDZIACH. Tak samo jak 80 lat temu.

„Wejście w życie prawa gwarantującego ochronę zwierząt jest zgodne z formułowanymi od dziesiątków lat życzeniami  narodu niemieckiego, który je szczególnie kocha oraz świadom jest wysokich etycznych zobowiązań wobec zwierząt". 
Preambuła Reichstierschutzgesetz z 24 listopada 1933 roku. 
….uważam, że stosunek do zwierząt i wrażliwość na ich krzywdę jest ważną miarą naszego człowieczeństwa…“ 
Andrzej Duda Prezydent RP 22 maja 2015
Reichstierschutzgesetz – prawo o ochronie zwierząt w Rzeszy weszło w życie rok po przejęciu władzy przez nazistów w Niemczech. Była to pierwsza tego typu ustawa na świecie o fundamentalnym znaczeniu dla przyszłych regulacji dotyczących ochrony zwierząt i ich praw. Ujęte zostały w niej definicje niehumanitarnego traktowania zwierząt, sformułowane zakazy dotyczące znęcania się nad zwierzętami i szczegółowo wymogi związane z hodowlą zwierząt gospodarskich. Amerykańskie organizacje działające na rzecz ochrony zwierząt odznaczyły Adolfa Hitlera medalem za szczególne zasługi na tym polu. Brutalne traktowanie zwierząt stało się tym samym w Trzeciej Rzeszy nielegalnym, ściganym i karalnym z mocy obowiązującego prawa. Równolegle z legalnym i prawnie legitymizowanym torturowaniem. I znęcaniem się nad ludźmi w więzieniach oraz obozach koncentracyjnych w tym kraju. W 1942 roku został wydany zakaz posiadania psów i innych zwierząt domowych przez Żydów. Jedną z przesłanek do tego zakazu były planowane masowe deportacje tych ludzi do obozów zagłady i związane z tym obawy o los zwierząt podczas transportów ich właścicieli do miejsc kaźni. Z perspektywy końskich – zwierzęcych okularów - czyli punktu widzenia reprezentowanego przez moralny autorytet prof. dr. hab. Andrzeja Elżanowskiego, była to z pewnością racjonalna, podyktowana troską o zwierzęta decyzja, która sama w sobie nie jest niczym innym jak wyrazem empatii. Do zwierząt. Czy jednak zawarta w rozporządzeniu o odebraniu Żydom psów empatia do zwierząt może być jakąkolwiek miarą? Miarą czego? Człowieczeństwa? Na ile uniwersalnym i miarodajnym jest w tym kontekście twierdzenie, iż „miarą człowieczeństwa jest stosunek do zwierzat“? Pomyśleć, Droga Parafio. Pomyśleć. Z użyciem własnych szarych komórek a nie tylko kazań członka Polskiego Towarzystwa Etycznego. O Panu Prezydencie nie wspominając.

W paragrafach §7 i 8 Reichstierschutzgesetz została szczegółowo uregulowana kwestia eksperymentów na zwierzętach. Ustawa o ochronie zwierząt Rzeszy zakazywała ich przeprowadzania na wysoko rozwiniętych zwierzętach kręgowych,  jeśli badania z użyciem zwierząt niżej rozwiniętych były w stanie dostarczyć zbliżonych rezultatów. Czyli jeśli bylo to konieczne ustawa dopuszczała użycie myszy i szczurów w miejsce małp.
 
Reichstierschutzgesetz 1933
 
„….nie podpisze żadnej ustawy, która by pogarszała los zwierząt i podpisze każdą ustawę, która ten los poprawi.“
 
Andrzej Duda, Prezydent RP, 22 maja 2015
Reichstierschutzgesetz był niewątpliwie wyjątkowo postępowym aktem prawnym, mającym modelowy charakter i jego wartości nie powinien umniejszać fakt, iż został wprowadzony w warunkach totalitarnego reżimu oraz panujacej ideologii, opartej na pogardzie dla innych ludzi. Trzeba jednak pamiętać, że deklarowane przez nazistów w zakresie stosunku do zwierząt wartości były elementem zwiększania atrakcyjności tej ideologii. Argument szczególnej świadomości dotyczącej ochrony zwierząt był integralną częścią machinerii propagandowej Trzeciej Rzeszy. I wypada dokładniej przyjrzeć się dzisiejszym ideologiom, których integralną część stanowią idee ochrony zwierząt oraz ich praw. Czasem skoncentrowanie się wyłącznie na jednym elemencie prowadzi do karygodnych i katastrofalnych w skutkach ocen i działań. W stosunku do ludzi, ale i zwierząt też.

„Trudno mi zrozumieć…“ 
Andrzej Duda, Prezydent RP, 22 maj 2015
Adolf Hitler nie cierpiał polowania. Zachowane z otwarcia międzynarodowej wystawy trofeów łowieckich w Berlinie w 1937 roku zdjęcia pokazują człowieka z miną wyrażającą coś pośredniego między bólem zębów i powstrzymywaniem silnych odruchów wymiotnych. Fotografowi nie udało się wyłapać z oblicza wysokiego dostojnika państwowego wiele więcej niż źle tuszowany wstręt na widok spreparowanych ciał zabitych zwierząt i ich części u wrażliwej na takie widoki osoby. Taką samą minę miał zapewne też Paweł Średziński, prezes WWF - Polska, gdy swego czasu emocjonalnie wyrażał w radio swój punkt widzenia na perwersję, która jego zdaniem przedstawiała wystawa preparatów zwierząt upolowanych przez myśliwych na różnych kontynentach w kieleckim muzeum. Zdjęcia Pawła Średzińskiego z tej audycji się niestety nie zachowały. Prawdopodobnie. O ile Paweł Średziński udał się raczej dobrowolnie do studia polskiego radio, to na otwarcie międzynarodowej wystawy trofeów zaciągnął Führera jego partyjny przyjaciel – Herman Göring. Myśliwy pasjonat. Pretendujący do tytułu Najgrubszego Nemroda Wszechczasów. Komitywa obu Panów – z tak diametralnie różnymi poglądami na świat zwierząt i relacje z nimi była podporządkowana ideologii, wspólnie reprezentowanej idei i naturalnie udziałem we  władzy, którą obaj przedstawiali. W zasadzie sytuacja ta przypomina układ w jednym z naszych ugrupowań politycznych, gdzie jedna z głów tegoż z tytułem profesorskim niewybrednie bluzga na myśliwych i zabijanie zwierząt dla przyjemności, a druga głowa z tej samej sitwy jeździ na Białoruś mordować głuszce. Z przyjemnością zapewne. Różnica polega zasadniczo na tym, że relacje wagowe między prof. Hartmanem i Januszem Palikotem wydają się być dokładnie odwrotne jak w przypadku pary złożonej z łowieckiego antagonisty i protagonisty, która otwierała kilkadziesiąt lat temu wystawę w Berlinie. Media nie donoszą też, że producent wódki z Lublina ciąga profesora z Krakowa na uroczyste msze Hubertowskie. W Trzeciej Rzeszy łowiectwo zostało podporządkowane totalitarnym interesom. Z szeregów myśliwych wykluczono wszystkie osoby wykazujące się niepoprawnością polityczną i pochodzeniem. Włącznie z uwięzieniem i zamordowaniem w kacetach tudzież deportacją, co dotknęło wcale niemałą liczbę osób, w żylach których płynęła krew żydowska. Łowiectwo zostało zinstrumentalizowane i podporządkowane ideologii. W październiku 1945 roku, na mocy decyzji Sojuszniczej Rady Kontroli Niemiec organizacja myśliwych w Trzeciej Rzeszy została zlikwidowana a jej  dalsza działalność zakazana. Tak samo jak SA, SS i Hitlerjugend. Jednak nie dlatego, że myśliwym spod znaku jelenia z hakenkreuzem zarzucano strzelanie do niewinnych sarenek.


Wszystko dobre co zielone?

Podobnie jak do kwestii ochrony zwierząt, tak i do ochrony przyrody przywiązywano w Trzeciej Rzeszy duże znaczenie. Brunatnie zabarwieni Zieloni mieli do dyspozycji restrykcyjne ustawodawstwo w postaci Reichsnaturschutzgesetz – czyli prawa ochrony przyrody w III Rzeszy. Ochrona przyrody zajmowala poczesne miejsce w wizjach związanych z „Generalplan Ost”, czyli wprowadzeniem niemieckiego porządku na podbitych – zarezerwowanych dla rasy nadludzi – terenach wschodnich. Równolegle z głównym założeniem jakim była kolonizacja i kultywacja krajobrazu przyszłego niemieckiego Wschodu, w planowaniu przestrzennym w ramach Generalplan–Ost dużą wagę przywiązywano do zachowania i stworzenia dużych obszarów dzikiej naturalnej przyrody – poddanej jedynie ograniczonemu użytkowaniu. Których estetyczna i duchowa wartość miała wychodzić naprzeciw zapotrzebowaniu tkwiącemu według planistów w duszy niemieckiego człowieka. W odniesieniu do tych fragmentów krajobrazu naziści formułowali zresztą prawie identyczne cele jak współczesni ochrońcy naturalnej naturalności. Trudno odkryć zasadnicze różnice między wizją przyszłej germańskiej Puszczy Białowieskiej sformulowaną przez Ulricha Scherpinga, odpowiedzialnego z ramienia Hermana Göringaza Reichsjagdgebiet Bialowies, a wyobrażeniami dotyczącymi tego samego krajobrazu, które można znaleźć na łamach „Dzikiego Życia”. Ochrony przyrody jako wartości samej w sobie nie dyskwalifikuje czy dyskretuje fakt, iż na akcie prawnym mającym na celu zachowanie fragmentu przestrzeni w pierwotnym stanie widnieje podpis Adolfa Hitlera, Josifa Wassirionowicza Stalina czy Kim il Sunga. Jest to jednak też zasadnicza kwestia ŚRODKÓW, przy użyciu których realizowane są te cele. Chore nazistowskie teorie przyrodnicze pozostały dzięki Opatrzności i zastosowaniu wyjątkowo mało ekologicznych, zanieczyszczających środowisko naturalne pojazdów  typu T-34 tylko teoriami. Niezależnie od tego, że w samej Puszczy Białowieskiej naziści jak najbardziej podjęli intensywne działania na rzecz ograniczenia antropopresji w objętym ochroną kompleksie lasów o pierwotnym charakterze. Działania te nazywaly się wtedy „Sonderauftrag zwecks Befriedung und Evakuierung des Urwalds Bialowies”. Ponieważ pojęcia “ograniczenie antropopresji” wtedy jeszcze nie wynaleziono. Z osiągniętych wówczas efektów przyrodniczych powinien być dumny dziś każdy ekolog. W stosunkowo krótkim czasie stworzono przestrzeń dla natury i nieskrępowanego rozwoju procesów przyrodniczych. Paląc i niszcząc ludzkie sadyby, mordując i wypędzając ich mieszkańców. Zapoczątkowano hodowlę germańskiego tura, symbolu dzikiej przyrody, puszczy przywrócono ich pierwotnych mieszkańców – niedźwiedzie. Osobniki wypuszczane w Puszczy Białowieskiej były rekwirowane Cyganom wędrującym z nimi po miastach i wsiach Wschodniej Europy. Po misiach w Puszczy Białowieskiej nie ma dziś śladu. Ślady po ludziach, którzy im ongiś towarzyszyli rozwiał wiatr gwiżdżący między kominami Treblinki, Sobiboru, Birkenau. Ten historyczny epizod wart jest również refleksji jako niewątpliwy element historii ochrony zasobów przyrodniczych. Na pewno niezbyt chwalebny i z tego wzgledu absolutnie niepoprawny politycznie. Co nie zwalnia od obowiązku pomyślenia gdy ktoś rozwija tytułową tezę do twierdzenia, iż miarą człowieczeństwa jest stosunek do przyrody.

Jeśli bowiem stosunek do zwierząt i przyrody ma być  wyrazem czegoś więcej niż stosunku do zwierząt i przyrody, to miarę do tego wyrazu wypada przykładać własną. A nie posługiwać się podsuniętymi szablonami.

Amen.

7 komentarzy:

  1. Mocne

    Pozdrawiam.

    Arushi

    OdpowiedzUsuń
  2. ?......o Adolfie ktus sobie przeciez zazyczyl tydzien temu w komentarzach do poprzedniego, Olgowego, postu - Mein Kampf toto na pewno nie jest ale chyba zgodnie z wyrazonym przez komentatora zapotrzebowaniem i zapowiedziom ?
    pozdr
    daka

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiecie dlaczego ekoczubki nie pikietują pod ubojniami zwierząt hodowlanych tylko wyżywają się na myśliwych? Bo nie mają tam interesu, nie da się wyciągnąć kasy, nie da się tam istnieć. Pierdoły o myśliwych mordercach do tego dyrdymały o adolfiku, temat trendy, prymitywne ,wrażliwe' społeczeństwo łyka te banialuki. A nikt nie wspomina o tym jaką chemię ludzie żrą w marketach zamiast promować zrdową żywność zdrową w postaci np. dziczyzny. Autor bucewzielonym powinien odkładać kasę na leczenie w onokologicznym jak nie swoich dzieci to swoich wnuków bo na tym ,zdrowym' marketowym żarciu w zdrowiu nie pociągnie jego rodzina!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Zawsze robisz lachę śmietnikowemu psu przed napisaniem postu i dlatego są one takie mądre.

      Usuń
  4. Zamiast użalać się jaki Duda zły i niedobry dla myśliwych, jaki z niego adolf (mała litera świadomie), lepiej zacząć akcję lobbingowo - uświadamiająca. Lepiej żeby w PiS i tym środowisku nie mieć zapiekłych wrogów. Animalistyczno-ekoistyczna hołota i tak nie zagłosuje na katolewicę bo jest do szpiku antychrześcijańska, i marksistowska a do tego skrajnie antypolska. Polską gardzi i polskości się wstydzi. Do środowiska PIS a zwłaszcza do Dudy łatwiej dotrzeć argumentami. Dla nich ponad 100 tys. głosów z dotychczasowego obozu wroga to dużo. Duda to człowiek z miasta. O lesie i ekosystemie pojęcia nie ma. Warto go uświadamiać a nie porównywać do adolfa. To nie polityczne.

    OdpowiedzUsuń
  5. O tym wyzywieniu, o ktorym mowa 30 maja 2015 o 04:44 i przyczynach dlaczego Pan ukochany nasz
    pan Prezydent- elekt Duda razem z Hartmanem z jego Ruchu oraz innymi dopierdalaja sie akurat do bucow w zielonych a nie do rzeznikow to moze innym razem.

    W dziedzinie Partii, Polityki i Lowow preferujemy postawe dzika. Dzik ma gleboko w dooopie czy gosciu, ktory do niego szczela jest lewiczkiem, prawiczkiem, czy lutuje z pozycji chrzescijanskich, muzulmanskich, buddyjskich, narodowo - polskich albo antypolskich. Dzika swini, ktorej rzeczywiscie rozchodzi sie o WLASNA skore jest gleboko apolityczna, bo jest zwierzeciem inteligentym. I wie ze polityka to rodzaj burdelu. Oraz ze partie polityczne grupuja zasadniczo sutenerow ,a zawod polityka wcale nie rozni sie od najstarszego zawodu na swiecie. Dziki potrafia z powyzszego wyciagnac wnioski.......bo sa to madre stworzenia.......
    pozdr
    daka

    OdpowiedzUsuń