Powyższe
sformułowanie można często znaleźć w Internecie i w wielu publikacjach
związanych z relacjami ludzko-zwierzęcymi.
Z działaniami na rzecz zwierząt, ich ochrony i praw. Między innymi we wstępie
opracowania „Stosunek człowieka
do zwierząt a koncepcja
zrównoważonego rozwoju“ pani
Elżbiety Leks–Bujak z Politechniki Śląska, Wydziału Organizacji i
Zarządzania, Katedry
Stosowanych Nauk Społecznych (ul.
Roosevelta 26 - 28, 41-800 Zabrze), w którym autorka powyższe rozwija
pisząc, iż:
„Stosunek do zwierząt powinien być – i dla wielu myślących ludzi jest – miarą człowieczeństwa“.
Cytując również nestora polskiej nauki,
urodzonego w 1919 roku prof. Zbigniewa T. Wierzbickiego, twierdzącego, że:
„Stosunek do naszych mniejszych braci jest papierkiem lakmusowym, który może nam powiedzieć coś o człowieku.“W powyższe wpisuje się też list kandydata na Prezydenta RP z 22 maja 2015 do wszystkich tych, którzy są przyjaciółmi zwierząt. Powtarzającego za Mahatmą Ghandi coś o moralności i stosunku do gadziny.
Z perspektywy ukończonych przez autorów tego bloga razem 13 klas szkoły powszechnej, nie wiemy czy da się nas zakwalifikować do kategorii „ludzi myślących“. Choć myśleniem, które jest tak samo pasjonujace jak polowanie od czasu do czasu się trudnimy i namawiamy czytelników tego bloga do podążania tom drogom. Ponieważ jest to zajęcie przyjemne i nie wymagajace szczególnego wysiłku. Fizycznego. A w kontekście myślenia i „miary człowieczeństwa“ z tytułu tego wpisu pragniemy przybliżyć Drogiej Parafii sylwetkę człowieka - wybitnego męża stanu, polityka. Ten człowiek kochał zwierzęta, czego najlepszym przykładem może być jego stosunek do psa, który dla niego był najlepszym przyjacielem, wiernym towarzyszem w czasie pracy i w rzadkich chwilach wypoczynku na łonie natury. Był wegetarianiniem z żelazną konsekwencją praktykującym ten styl życia, wręcz filozofię. W jego czasach nie było to prostym, ponieważ motywowany moralnie wegetarianizm był wówczas zjawiskiem rzadkim. Jego rola w krzewieniu wegetarianizmu, jako postaci z ogromnym autorytetem, jest nie do przecenienia. Szczególnie w odniesieniu do ówczesnych uwarunkowań społeczno–politycznych. Stosunek tego polityka i męża stanu do zwierząt i przyrody znalazł odbicie również w realizowanej pod jego auspicjami polityce. Z jego akceptacją i dzięki jego poparciu wprowadzono wówczas regulacje prawne stanowiące podwaliny współczesnego ustawodawstwa na rzecz ochrony zwierząt i ich praw. Które rozpowszechniły się dopiero kilkadziesiąt lat po jego śmierci. Nie cierpiał polowania, mimo że otoczony był myśliwskim lobby. Pod jego rządami wprowadzona została ścisła, państwowa kontrola polowania i polujących. Z szeregów myśliwych bezwzględnie usunięto osoby, które nie odpowiadały surowym kryteriom związanym z wydawaniem uprawnień do polowania (próby spacyfikowania PZŁ przez Ministra Otawskiego podczas ostatnich zmian w Ustawie Prawo Łowieckie można w tym kontekście ocenić jako żałosny dyletantyzm). To w jego czasach nabrała kształtu determinowana ideą ochrony pierwotnej, naturalnej przyrody wizja stworzenia strefy ochrony ścisłej, obejmującej cały obszar Puszczy Białowieskiej i przyległych kompleksów leśnych. O powierzchni kilkadziesiąt razy większej niż chroniony dziś, symboliczny w zasadzie skrawek Puszczy jako Białowieski Park Narodowy. Jeszcze za jego życia podjęto pierwsze kroki w tym kierunku. Przedwczesna śmierć tego męża stanu uniemożliwiła niestety dalszą realizację planów dotyczących ochrony Puszczy Białowieskiej. Dziś, na miejscu gdzie rośnie ostatni las pierwotny w Europie mamy tylko niekończącą się walkę kilku organizacji ekologicznych z lokalnym lobby drzewiarzy, leśników, myśliwych.
W
odniesieniu do szeroko pojętej kategorii „stosunek do zwierząt“, obejmującej
zarówno indywidualne na co dzień praktykowane podejście do braci mniejszych,
jak i udział w działaniach na rzecz ochrony
praw zwierząt, ochrony przyrody, tej historycznej postaci nie da się inaczej
zakwalifikować jako wzorcowej. Polityka - przywódcę - z takimi zasadami
moralnymi w zakresie relacji ze zwierzętami i z przyrodą życzyłaby sobie
zapewne większość ludzi i organizacji działających na rzecz praw zwierząt i
ochrony przyrody. Jeśli nie wszystkie.
Stosunek do zwierząt jest miarą
człowieczeństwa?
Postacią, którą powyżej trochę przybliżyliśmy jest Adolf
Hitler - kanclerz Rzeszy Niemieckiej w latach 1933–1945. Teraz pragniemy jeszcze bardziej ją przybliżyć
z prośbą o zastanowienie się nad tym czy jeśli „miarą człowieczeństwa ma być
stosunek do zwierząt“ to czy „stosunek do zwierząt może być miarą
człowieczeństwa“? Zawsze i wszędzie?
Stosunek
i relacje Hitlera z jego psami – owczarkami alzackimi - miały w oczach
współczesnych charakter kultowy. Führer III Rzeszy nader chętnie prezentował
się z „Maxem“ a potem „Blondi“ – suczką
podarowaną mu po śmierci „Maxa“ przez SS-manów z ochrony. Na pewno
kochał te zwierzęta i w przypadku „Blondi“ była to milość i przyjaźń dozgonna.
SS-Obersturmbannführer Werner Haase, lekarz Adolfa Hitlera, otruł ją bezpośrednio
przed śmiercią przywódcy Tysiącletniej, ponieważ ów nie mógł znieść myśli o
losie jaki czekał psa wraz z jego i Rzeszy końcem. Opinia samej „Blondi“ na ten
temat nie jest znana – kto wie, może w oko wpadłby jej Szarik? Jednak czy
stosunek Hitlera do bliskiego mu zwierzęcia coś mówi o Hitlerze? Czy jest
jakimś papierkiem lakmusowym? Czy może i powinien być „jednym z kryterium oceny
moralności polityków, jak chce tego nasz autorytet naukowy prof. dr. hab.
Andrzej Elżanowski z Zarządu Polskiego Towarzystwa Etycznego? Albo nasz
ukochany Pan Prezydent-elekt? Czy też raczej przyczynkiem do refleksji nad
„autorytetami“, autorytetami i politykami formułującymi tak samo bezmyślnie jak
arbitralnie te kryteria?
Historyk
profesor A. Wippermann zauważa:
„Gdy politycy pokazują się publicznie ze swoimi zwierzętami mogą liczyć na sympatię, to jest swego rodzaju reklama. Polityk prezentuje się w tym momencie jako człowiek, jak Ty i ja, całkiem normalny, pokazujący, że posiada uczucia i zdolny jest do wyrażenia uczuć wobec zwierzęcia. Jeśli zwierzę te uczucia odwzajemnia, ma miejsce swego rodzaju symbioza. Symbioza między politykiem i zwierzęciem, z którą większość się identyfikuje, honorując ją falą sympatii.“
Dzisiejsza
„Blondi“ nie musi być owczarkiem alzackim, może mieć postać bezdomnego kota,
wieloryba albo wychudłego bezdomnego kundla z ulicy lub kartki papieru. Warto natomiast
pamiętać o tym, że relacje współczesnych „Blondi“ z ludzkimi i ich wzajemne stosunki
często nic nie mówią o tych LUDZIACH. Tak samo jak
80 lat temu.
„Wejście w życie prawa gwarantującego ochronę zwierząt jest zgodne z formułowanymi od dziesiątków lat życzeniami narodu niemieckiego, który je szczególnie kocha oraz świadom jest wysokich etycznych zobowiązań wobec zwierząt".
Preambuła Reichstierschutzgesetz z 24 listopada 1933 roku.
„….uważam, że stosunek do zwierząt i wrażliwość na ich krzywdę jest ważną miarą naszego człowieczeństwa…“
Andrzej Duda Prezydent RP 22 maja 2015Reichstierschutzgesetz – prawo o ochronie zwierząt w Rzeszy weszło w życie rok po przejęciu władzy przez nazistów w Niemczech. Była to pierwsza tego typu ustawa na świecie o fundamentalnym znaczeniu dla przyszłych regulacji dotyczących ochrony zwierząt i ich praw. Ujęte zostały w niej definicje niehumanitarnego traktowania zwierząt, sformułowane zakazy dotyczące znęcania się nad zwierzętami i szczegółowo wymogi związane z hodowlą zwierząt gospodarskich. Amerykańskie organizacje działające na rzecz ochrony zwierząt odznaczyły Adolfa Hitlera medalem za szczególne zasługi na tym polu. Brutalne traktowanie zwierząt stało się tym samym w Trzeciej Rzeszy nielegalnym, ściganym i karalnym z mocy obowiązującego prawa. Równolegle z legalnym i prawnie legitymizowanym torturowaniem. I znęcaniem się nad ludźmi w więzieniach oraz obozach koncentracyjnych w tym kraju. W 1942 roku został wydany zakaz posiadania psów i innych zwierząt domowych przez Żydów. Jedną z przesłanek do tego zakazu były planowane masowe deportacje tych ludzi do obozów zagłady i związane z tym obawy o los zwierząt podczas transportów ich właścicieli do miejsc kaźni. Z perspektywy końskich – zwierzęcych okularów - czyli punktu widzenia reprezentowanego przez moralny autorytet prof. dr. hab. Andrzeja Elżanowskiego, była to z pewnością racjonalna, podyktowana troską o zwierzęta decyzja, która sama w sobie nie jest niczym innym jak wyrazem empatii. Do zwierząt. Czy jednak zawarta w rozporządzeniu o odebraniu Żydom psów empatia do zwierząt może być jakąkolwiek miarą? Miarą czego? Człowieczeństwa? Na ile uniwersalnym i miarodajnym jest w tym kontekście twierdzenie, iż „miarą człowieczeństwa jest stosunek do zwierzat“? Pomyśleć, Droga Parafio. Pomyśleć. Z użyciem własnych szarych komórek a nie tylko kazań członka Polskiego Towarzystwa Etycznego. O Panu Prezydencie nie wspominając.
W paragrafach §7 i 8 Reichstierschutzgesetz została szczegółowo uregulowana kwestia eksperymentów na zwierzętach. Ustawa o ochronie zwierząt Rzeszy zakazywała ich przeprowadzania na wysoko rozwiniętych zwierzętach kręgowych, jeśli badania z użyciem zwierząt niżej rozwiniętych były w stanie dostarczyć zbliżonych rezultatów. Czyli jeśli bylo to konieczne ustawa dopuszczała użycie myszy i szczurów w miejsce małp.Reichstierschutzgesetz 1933„….nie podpisze żadnej ustawy, która by pogarszała los zwierząt i podpisze każdą ustawę, która ten los poprawi.“Andrzej Duda, Prezydent RP, 22 maja 2015
Reichstierschutzgesetz
był niewątpliwie wyjątkowo postępowym aktem prawnym, mającym modelowy charakter
i jego wartości nie powinien umniejszać fakt, iż został wprowadzony w warunkach
totalitarnego reżimu
oraz panujacej ideologii, opartej na pogardzie dla innych ludzi. Trzeba jednak
pamiętać, że deklarowane przez nazistów w zakresie stosunku do zwierząt
wartości były elementem zwiększania atrakcyjności
tej ideologii. Argument szczególnej świadomości dotyczącej ochrony zwierząt był
integralną częścią machinerii propagandowej Trzeciej Rzeszy. I wypada dokładniej
przyjrzeć się dzisiejszym ideologiom, których integralną część stanowią idee
ochrony zwierząt oraz ich praw. Czasem skoncentrowanie się wyłącznie na jednym
elemencie prowadzi do karygodnych i katastrofalnych w skutkach ocen i działań.
W stosunku do ludzi, ale i zwierząt też.
„Trudno mi zrozumieć…“
Andrzej Duda, Prezydent RP, 22 maj 2015
Adolf
Hitler nie cierpiał polowania. Zachowane z otwarcia międzynarodowej wystawy
trofeów łowieckich w Berlinie w 1937 roku zdjęcia pokazują człowieka z miną
wyrażającą coś pośredniego między bólem zębów i powstrzymywaniem silnych
odruchów wymiotnych. Fotografowi nie udało się wyłapać z oblicza wysokiego
dostojnika państwowego wiele więcej niż źle tuszowany wstręt na widok
spreparowanych ciał zabitych zwierząt i ich części u wrażliwej na takie widoki
osoby. Taką samą minę miał zapewne też Paweł Średziński, prezes WWF - Polska,
gdy swego czasu emocjonalnie wyrażał w radio swój punkt widzenia na perwersję,
która jego zdaniem przedstawiała wystawa preparatów zwierząt upolowanych przez
myśliwych na różnych kontynentach w kieleckim muzeum. Zdjęcia Pawła
Średzińskiego z tej audycji się niestety nie zachowały. Prawdopodobnie. O ile
Paweł Średziński udał się raczej dobrowolnie do studia polskiego radio, to na otwarcie
międzynarodowej wystawy trofeów zaciągnął Führera jego partyjny przyjaciel –
Herman Göring. Myśliwy pasjonat. Pretendujący do tytułu Najgrubszego Nemroda
Wszechczasów. Komitywa obu Panów – z tak diametralnie różnymi poglądami na
świat zwierząt i relacje z nimi była podporządkowana ideologii, wspólnie
reprezentowanej idei i naturalnie udziałem we władzy, którą obaj przedstawiali. W zasadzie
sytuacja ta przypomina układ w jednym z naszych ugrupowań politycznych, gdzie
jedna z głów tegoż z tytułem profesorskim niewybrednie bluzga na myśliwych i
zabijanie zwierząt dla przyjemności, a druga głowa z tej samej sitwy jeździ na
Białoruś mordować głuszce. Z przyjemnością zapewne. Różnica polega zasadniczo
na tym, że relacje wagowe między prof. Hartmanem i Januszem Palikotem wydają
się być dokładnie odwrotne jak w przypadku pary złożonej z łowieckiego
antagonisty i protagonisty, która otwierała kilkadziesiąt lat temu wystawę w
Berlinie. Media nie donoszą też, że producent wódki z Lublina ciąga profesora z
Krakowa na uroczyste msze Hubertowskie. W Trzeciej Rzeszy łowiectwo zostało
podporządkowane totalitarnym interesom. Z szeregów myśliwych wykluczono
wszystkie osoby wykazujące się niepoprawnością polityczną i pochodzeniem. Włącznie
z uwięzieniem i zamordowaniem w kacetach tudzież deportacją, co dotknęło wcale
niemałą liczbę osób, w żylach których płynęła krew żydowska. Łowiectwo zostało
zinstrumentalizowane i podporządkowane ideologii. W październiku 1945 roku, na
mocy decyzji Sojuszniczej Rady Kontroli Niemiec organizacja myśliwych w
Trzeciej Rzeszy została zlikwidowana a jej
dalsza działalność zakazana. Tak samo jak
SA, SS i Hitlerjugend. Jednak nie dlatego, że myśliwym spod znaku jelenia z
hakenkreuzem zarzucano strzelanie do niewinnych sarenek.
Wszystko dobre co zielone?
Podobnie jak do kwestii ochrony zwierząt, tak i do ochrony przyrody przywiązywano w Trzeciej Rzeszy duże znaczenie. Brunatnie zabarwieni Zieloni mieli do dyspozycji restrykcyjne ustawodawstwo w postaci Reichsnaturschutzgesetz – czyli prawa ochrony przyrody w III Rzeszy. Ochrona przyrody zajmowala poczesne miejsce w wizjach związanych z „Generalplan Ost”, czyli wprowadzeniem niemieckiego porządku na podbitych – zarezerwowanych dla rasy nadludzi – terenach wschodnich. Równolegle z głównym założeniem jakim była kolonizacja i kultywacja krajobrazu przyszłego niemieckiego Wschodu, w planowaniu przestrzennym w ramach Generalplan–Ost dużą wagę przywiązywano do zachowania i stworzenia dużych obszarów dzikiej naturalnej przyrody – poddanej jedynie ograniczonemu użytkowaniu. Których estetyczna i duchowa wartość miała wychodzić naprzeciw zapotrzebowaniu tkwiącemu według planistów w duszy niemieckiego człowieka. W odniesieniu do tych fragmentów krajobrazu naziści formułowali zresztą prawie identyczne cele jak współczesni ochrońcy naturalnej naturalności. Trudno odkryć zasadnicze różnice między wizją przyszłej germańskiej Puszczy Białowieskiej sformulowaną przez Ulricha Scherpinga, odpowiedzialnego z ramienia Hermana Göringaza Reichsjagdgebiet Bialowies, a wyobrażeniami dotyczącymi tego samego krajobrazu, które można znaleźć na łamach „Dzikiego Życia”. Ochrony przyrody jako wartości samej w sobie nie dyskwalifikuje czy dyskretuje fakt, iż na akcie prawnym mającym na celu zachowanie fragmentu przestrzeni w pierwotnym stanie widnieje podpis Adolfa Hitlera, Josifa Wassirionowicza Stalina czy Kim il Sunga. Jest to jednak też zasadnicza kwestia ŚRODKÓW, przy użyciu których realizowane są te cele. Chore nazistowskie teorie przyrodnicze pozostały dzięki Opatrzności i zastosowaniu wyjątkowo mało ekologicznych, zanieczyszczających środowisko naturalne pojazdów typu T-34 tylko teoriami. Niezależnie od tego, że w samej Puszczy Białowieskiej naziści jak najbardziej podjęli intensywne działania na rzecz ograniczenia antropopresji w objętym ochroną kompleksie lasów o pierwotnym charakterze. Działania te nazywaly się wtedy „Sonderauftrag zwecks Befriedung und Evakuierung des Urwalds Bialowies”. Ponieważ pojęcia “ograniczenie antropopresji” wtedy jeszcze nie wynaleziono. Z osiągniętych wówczas efektów przyrodniczych powinien być dumny dziś każdy ekolog. W stosunkowo krótkim czasie stworzono przestrzeń dla natury i nieskrępowanego rozwoju procesów przyrodniczych. Paląc i niszcząc ludzkie sadyby, mordując i wypędzając ich mieszkańców. Zapoczątkowano hodowlę germańskiego tura, symbolu dzikiej przyrody, puszczy przywrócono ich pierwotnych mieszkańców – niedźwiedzie. Osobniki wypuszczane w Puszczy Białowieskiej były rekwirowane Cyganom wędrującym z nimi po miastach i wsiach Wschodniej Europy. Po misiach w Puszczy Białowieskiej nie ma dziś śladu. Ślady po ludziach, którzy im ongiś towarzyszyli rozwiał wiatr gwiżdżący między kominami Treblinki, Sobiboru, Birkenau. Ten historyczny epizod wart jest również refleksji jako niewątpliwy element historii ochrony zasobów przyrodniczych. Na pewno niezbyt chwalebny i z tego wzgledu absolutnie niepoprawny politycznie. Co nie zwalnia od obowiązku pomyślenia gdy ktoś rozwija tytułową tezę do twierdzenia, iż miarą człowieczeństwa jest stosunek do przyrody.
Jeśli
bowiem stosunek do zwierząt i przyrody ma być
wyrazem czegoś więcej niż stosunku do zwierząt i przyrody, to miarę do
tego wyrazu wypada przykładać własną. A nie posługiwać się podsuniętymi szablonami.