Czy warto inwestować w prognozy dotyczące bytu naszego myśliwskiego środowiska? Jak mogą wyglądać scenariusze wcale nieodległej przyszłości? Jak na własnej skórze odczujemy ewentualne zmiany? Czy da się przygotować na ich nadejście zawczasu? A może w ogóle nie jest wskazane podejmować tego tematu? W końcu żyjemy tu i teraz, a sprawa, jakby nie patrzeć, dotyczy hobby. Z pewnością każdy sam musi odpowiedzieć sobie na powyższe pytania. Tylko… czy panująca wokół cisza jest raczej wyrazem zadumy, czy też braku zainteresowania? A może niektórzy liczą, że zdążą się wypolować?
Bez
względu na przyczyny owego milczenia, trzeba czasami – jak zagubiony naganiacz
szukający miejsca zbiórki z grochówką - narobić hałasu. Co uczynił był prof. dr
Werner Beutelmeyer z Instytutu Badań Rynkowych prezentując wyniki swojej
prognozy dla austriackiego łowiectwa na rok 2030. Bynajmniej nie opartej na
wróżeniu ze szklanej kuli.
Powołując się na dorobek naukowy, niekoniecznie własny, profesor podkreślił ogromne znaczenie przemian, które dokonały się w latach 90-tych ubiegłego stulecia. W efekcie nowe postawy i nowe wartości kształtują nasze czyny. Rozwija się kultura wolności, eksploduje indywidualizacja. Takie cnoty jak obowiązkowość i przewidywalność tracą na znaczeniu. Postępująca dezintegracja i izolacja stanowią ciemną stronę społecznej transformacji. Jednocześnie przewidywana długość życia ciągle wzrasta: „nowi seniorzy”, „klub stulatków” czy „ludzie w sile wieku (50+)” to sztandarowe hasła tego zagadnienia. Z kolei kobieca ofensywa, zmiana definicji rodziny (jednopokoleniowa, rodzic samotnie wychowujący dziecko), bycie singlem (jako fenomen na skalę masową) etc. są zaledwie kilkoma terminami, które w jaskrawy sposób uwidoczniły zmiany struktury społeczeństwa w ostatnich dziesięcioleciach. Także nastroje, a więc obawy i nadzieje powodowały owymi przeobrażeniami. Choroba szalonych krów (BSE – gąbczasta encefalopatia bydła) zmieniła dietę. Zaś koniunktura gospodarcza coraz częściej napędzana jest psychologią rynku.
Wszystko
to razem wpływa na ludzi i determinuje ich, ciągle zmieniający się, stosunek do
przyrody oraz łowiectwa.
Wiele badań pokazuje, że w społeczeństwie wzrasta zainteresowanie Matką Naturą. Wzrasta też do niej szacunek. Przeżywamy wręcz przyrodniczy renesans: ludziska mają pierdolca na punkcie „bio” odżywiania, wyrobów regionalnych a do pichcenia w kuchni używają naturalnie naturalnych ziół. Jednocześnie kontakt z przyrodą staje się coraz bardziej powierzchowny, co jest znakiem czasu szybko żyjącego społeczeństwa. Zrozumienie zagadnień dotyczących Matki Przyrody stopniowo leci na twarz, zaś umiejętności rzemieślnicze po prostu poszły się jebać. Co prawda mieszkańcy miast marzą o łonie natury i krajobrazie kulturowym, zachwycają się zapachem siana, jednak w coraz większym stopniu ich wiedza przyrodnicza się kurczy. O pojęciu nt. myślistwa nie wspominając. Za to prężnie rozwija się egoistyczna postawa pt. „Mama Natura należy do mnie i szlus”, która oczywiście tworzy ogniska zapalne między myśliwymi, spacerowiczami, rowerzystami, narciarzami etc.
Tak
więc buce w zielonych kapelusikach z piórkami nie będą mieli łatwo. Do czego
zresztą sami się przyłożą. Łowiecką społeczność również cechuje duża zmienność dotycząca
struktury i wartości. Dlatego kierunek przeobrażeń w pewnym stopniu można
opracować poprzez porównanie postaw „młodych” myśliwych (poniżej 50 lat),
wywodzących się z wykształconej elity (dyplom maturalny lub ukończenia
studiów), z całym, stanowiącym tradycyjny segment, środowiskiem łowieckim (a
więc przeciętną). O samym badawczym podejściu wystarczy napisać: nuda. Spójrzmy
na wyniki.
Podstawowe
pytanie brzmi: jaką drogą podążą „młodzi” myśliwi (M2030)?
Przede
wszystkim, już na początku, ujawniła się ciekawa tendencja: otóż zmniejszy się
odsetek buców, dla których łowy stanowią życiową pasję – tę powoli wypierać
będzie rekreacja. Myślistwo stanie się dla nosicieli zielonych kapelusików
zaledwie jednym z WIELU hobby. Z kolei zainteresowanie przyrodą, lasem i
dzikimi zwierzętami - jako główny motyw wykonywania polowania - zyska na znaczeniu.
Coraz rzadziej osobami wprowadzającymi do łowiectwa będą członkowie rodzin czy
znajomi. Traktowanie myślistwa jako bazy sieciowej dla spędzania wolnego czasu
lub pracy stanie się bardziej „trendy”.
Jednym
ze skutków wspomnianego, rekreacyjnego podejścia do polowań, może być stopniowe
kurczenie się łowieckiej wiedzy. M2030 są niemal w każdym wymaganym zagadnieniu
gorzej zorientowani niż ogół obecnych myśliwych. Olbrzymia tendencja do
powierzchownego obchodzenia się ze wszystkim może niestety dotknąć również
buców w tych tam. Owe braki prawdopodobnie najjaskrawiej uwidocznią się w
obszarach kultury łowieckiej oraz umiejętnościach manualnych – tj. obchodzenia
się z tuszą zabitych zwierząt. Wątpliwości budzi nawet prawidłowa znajomość
okresów ochronnych. Niemniej jednak godnymi uwagi są rosnące wymagania z
zakresu etyki i prawa łowieckiego, którym będzie musiał podołać M2030. Niezależnie
od swojej potencjalnej „powierzchowności”. Skąd wzięła się potrzeba coraz
wyższego zawieszana poprzeczki? Przypuszczalnie chodzi o, bazującą na solidnych
argumentach, umiejętność uzasadnienia własnych, myśliwskich poczynań. Co przy konfrontacji
z tzw. opinią publiczną niewątpliwie się przyda. Natomiast ocenia się, że
wielce popularne obecnie kuchenne igraszki w nadchodzącej rzeczywistości nie
będą odgrywać aż tak dominującej roli. Choć M2030 deklarują większą biegłość w
odpowiednim przygotowaniu dziczyzny, umiejętność ta zajmuje zaszczytne,
ostatnie miejsce w rankingu kompetencji.
Jednak
żeby wrzucić mięsiwo do gara, trzeba pierw zapolować.
Po
pierwsze, mówiąc ogólnie, do roku 2030 przybędzie więcej teoretyków niż
praktyków. Co prawda kursy myśliwskie będą cieszyły się rosnącą frekwencją i
coraz lepszymi opiniami, lecz praktycznie staną się kuźniami prawiczków i
dziewic w zielonych kapelusikach z piórkiem. Dobrze wyedukowanych,
niedoświadczonych. Taka sytuacja może objawiać się częstszym brakiem chęci do
posiadania myśliwskich psów. Spadnie ponadto uznanie dla łowieckich obyczajów:
gwary, pokotu, muzyki itp.
Po
drugie, M2030 będzie miał mniej czasu na łowy. Aby te zwieńczyć sukcesem,
przyjdzie mu korzystać ze środków, które obecnie są zabronione. Konkretnie
chodzi o możliwość polowania na zwierzynę płową i grubą w nocy, na nęciskach, z
pojazdów mechanicznych czy przy użyciu urządzeń noktowizyjnych.
Mając na uwadze powyższe tło, M2030 prawdopodobnie wciąż będzie tracił kompetencje i poważanie w oczach opinii publicznej. Do tego społeczeństwo priorytetowo traktuje lasy jako miejsca dla zwierząt, niekoniecznie postrzegając buców jako osoby odpowiedzialne za przyrodę. Obecnie 2/5 Austriaków popiera polowania, 1/5 jest przeciw, natomiast pozostali są obojętni lub nie mają na ten temat zdania. Być może do roku 2030 pokaźna grupa wywodząca się z owego szerokiego, nieuświadomionego grona przyłączy się do niesympatyków, tworząc w ten sposób niechętną austriackim myśliwym większość.
ech, ja z uświadomionego zwolennika polowań powoli przekształcam się w uświadomionego przeciwnika. Uświadomienie, w pierwszym przypadku, wynikało z wykształcenia i znajomości z "dobrymi"myśliwymi, kolejne uświadomienie przyszło z wiekiem i przeprowadzką w miejsce, gdzie można spotkać mnóstwo "złych" myśliwych. Co z tego, że znam teorię, jej podwaliny, potwierdzoną skuteczność, kiedy w praktyce wszystko się sypie? Wizerunek, wykonywanie planów, różne prewinienia łowieckie i nie, a do tego ta skostniała "partyjna"mentalność pzł. Lepiej byłoby chyba być tym nieuświadomionym przeciwnikiem, bo tak jest naprawdę przykro.
OdpowiedzUsuńW sumie pozytywnie.....znaczy, jest sie w stanie coraz lepiej reflektowac otaczajaca rzeczywistosc,
OdpowiedzUsuńa ta niekoniecznie wyglada tak, jak jest prezentowana na glancpapierze w organie, czy gdzie indziej.
Tak trzymac i nie popuszczac.
Wnioski z dysonansu miedzy teoria i szara codziennoscia musi kazdy sam dla siebie
wyciagnac. Czy faktycznie lepiej byloby nicniewidziec, nicnieslyczec, nicniemowic jak owa trojka
malp - ?. Dla poprawy wlasnego samopoczucia na pewno,