środa, 24 grudnia 2014

Podwójna natura.


Mówi się czasami, ze natura ciągnie wilka do lasu a chłopa do knajpy. Faktycznie, cuś w tym jest. Każde stworzenie ma swoja naturę. Od bakterii po szympansa. Poza homo – ss. Ten ma dwie. Całe rzesze specjalistów, z niejakim Peterem Singerem, profesorem,  na czele usiłują mniej lub bardziej penetrantnie przekonać publiczkę, że zwierzęta są jak ludzie. Ze wszystkimi konsekwencjami. Czują, odczuwają, cierpią, myślą, mają teściowe itd. Dużo prostsza, aczkolwiek mało popularną jest oczywista oczywistość faktu, iż właściwie to ludzie są jak zwierzęta. Biologicznie jesteśmy stosunkowo wysoko  rozwiniętym – w porównaniu z takim wigilijnym karpiem  na przykład – gatunkiem zwierzęcia. I niczym więcej. Nawet nosząc nazwisko Zenon Kruczyński. Jesteśmy aż i tylko jednym ze stworzeń zasiedlających ten padół,  tak samo jak szczury, karaluchy i inne goryle czy padalce. Mamy identyczne egzystencjonalne potrzeby jak każdy ssak na adekwatnym, bądź zbliżonym poziomie rozwoju, żyjący na tym globie. Potrzebujemy światła, pokarmu, wody, przestrzeni i możliwości rozrodu. Podlegamy tym samym ewolucyjnym regułom gry determinowanym wewnątrz i międzygatunkową  konkurencją, kooperacją i zależnością od środowiska. Jedyne co nas wyróżnia spośród arbitralnie zdefiniowanych circa about 7 – 10 milionów rożnych form życia lub gatunków  na globie zwanym Ziemia jest tzw. intelekt. Nasza druga natura, którą w odróżnieniu od biologicznej można nazwać mentalną. To świadomość indywidualnego i kolektywnego „ja” oraz umiejętność oceny własnych czynów i ich konsekwencji w wielowymiarowej, materialnej i niematerialnej przestrzeni i czasie. Również zdolność postępowania wbrew biologicznym instynktom. W momencie gdy pierwszy łowca – nie należący jeszcze do PZŁ – zaczął się zastanawiać nad tym co było przed nim i co będzie po nim, dała znać o sobie jego druga natura. Z czasem prowadząc do nabycia legitymacji Polskiego Związku Łowieckiego, lotu na księżyc i wydania książki pod tytułem „Krew znaczy farba”. Podwójna natura z balansem instynktu i intelektu była niewątpliwie zaczynem ewolucyjnego sukcesu naszego gatunku. Nie dysponując tym atrybutem Zenek Kruczynski napierdalałby się najprawdopodobniej do dzisiaj ze szympansem Elżanowskim o kawałek padliny w pobliżu miejscowości Mzgwumba w dzisiejszej Kenii. Jeśli w ogóle.

Dwunaturowość jest również źródłem nierozwiązywalnych dylematów związanych  z relacjami wewnątrzgatunkowymi, zabijaniem innych zwierząt czy noszącym często znamiona kolektywnej autodestrukcji podejściem do środowiska zwanego naturalnym. Z oczywistą oczywistością posiadania dwóch natur – tej biologicznej i mentalnej - potomkowie słabo owłosionej i wyprostowanej małpy z Afryki, która w nazwie dała sobie przymiotnik „rozumna” rożnie sobie radzili i radzą. Powszechne i dość popularne użycie określeń: „ty świnio”, „ty stara krowo”, „ty baranie”  tuszuje w gruncie rzeczy pewien niepokój i zażenowanie z tytułu posiadania natury bydlaka. Większość przedstawicieli gatunku homo-ss woli o tym nie wiedzieć, a jak już wie to ignoruje. Jednym z przykładów zaaranżowania się z osobistą i kolektywną dwunaturowością jest wdrapanie się na szczyt piramidy złożonej z posegregowanych bytów. By po włożeniu sobie korony na głowę legitymizować rozwiązywanie nierozwiązywalnych dylematów  między instynktem i intelektem na mocy praw Pana Wszelkiego Stworzenia. Powołanego na to stanowisko z woli odgórnej. Funkcjonuje, ma wielu zwolenników i nazywa się antropocentryzmem. Może też mieć formę majstersztyku hipokryzji czyli biocentryzmu w postaci werbalnego równouprawnienia wszystkich istot i ich eksploatacji zgodnie z biologicznymi potrzebami naszego gatunku ale z czystym sumieniem. Bardzo modna ostatnio jest też ucieczka przed własną biologiczną naturą w sferę mistyki i spirytualizmu, gdzie niepodzielnie panuje oderwana od rzeczywistości „harmonia”. A nawet byle gdzie. Taką rejteradę sugerował nam ostatnio Zenek:


Płynąca (chyba?) z dobrego serca sugestia jest niewątpliwie godna uznania. Ale Zenek zapomniał wskazać dokąd umknąć przed samym sobą. Czy schronić się w redakcji „Dzikiego Życia”? Czy też lepiej uciec na oddział zamknięty jakiegoś szpitala psychiatrycznego? Co w zasadzie na jedno wychodzi ale może być rożnie postrzegane. Na dodatek zalecany środek lokomocji wiąże się wykorzystaniem większego Brata Mniejszego – czyli konia.

Ideologicznie i intelektualnie poprawną byłaby raczej sugestia użycia roweru. Relacje między naszymi naturami – raz w formie konfliktu między instynktem i intelektem, innym razem ich kooperacją - są zmienne w czasie i przestrzeni. Determinuje je kompleksowy system wzajemnych uwarunkowań między tkwiącymi w nas bytami. Tym biologicznym i intelektualnym. Czasami dobrze o tym wiedzieć. I nie dziwić się jeśli wstawszy z wyrka po sylwestrowej bibie w noworoczne popołudnie w lusterku zobaczymy coś innego niż zwykle. A jeśli ktoś stwierdza, że natura ciągnie chłopa do knajpy to grzecznie spytać się: KTÓRA?

Obu naturom Szanownych Parafianek i Parafian w nadchodzącym 2015 roku wszystkiego najlepszego życząc.

4 komentarze:

  1. Panie Daka, jestem rozżalona. I chciałam się moją chandrą podzielić z Panem. Zacytuję, co przeczytałam ostatnio w Dzikim Życiu: Osobiste zabijanie "twarzą w twarz" zwierzęcia, które chce się zjeść, jest z pewnością bardziej odpowiedzialne i moralne niż korzystanie z kotleta kupionego w supermarkecie, ale autor (bo artykuł jest nt. książki pt. Unlearn Rewild) żyjący w niemal niezniszczonym, zielonym i bogatym ekosystemie Kolumbii Brytyjskiej nie pisze, że dla wykarmienia grupy łowiecko-zbierackiej potrzeba wielokrotnie więcej Ziemi niż do wykarmienia rolników.
    Przyznam, że się pogubiłam, ale ze sobą raczej skończę. Chyba prędzej skończę z dalszym abonamentem na "Dzikie"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowna Pani bebekowa !!!!, - niech Pani ze soba Bron Boze nie konczy !!!!. A kto bedzie tutaj komentowal ????? Redachtorowi Mlodszemu udaje sie od czasu do czasu podpierdolic numer Dzikiego Zycia w empiku, wiec jakby Pani potrzebowala, to da sie tez bez tego abonamentu zyc. Bedzie sie musial bardziej starac.

      Miles Olson zapomnial zreszta napisac wiecej rzeczy. To, czego Pani
      w lekturze z Bystrej brakowalo, ujal swego czasu śp. Alexander Freiherr von Humboldt :

      "Wo ein Jäger lebt, können zehn Hirten leben, hundert Ackerbauer und tausend Gärtner."

      Czyli mniej wiecej : "tam gdzie zyje jeden mysliwy, moze zyc dziesieciu pasterzy, stu rolnikow i tysiac ogrodnikow".
      MO jest zreszta typowym przypadkiem modnego obecnie (a wlasciwie to juz od XIX wieku) powrotu do natury - tej drugiej tez. Ale tylko troszeczke......w rozowych
      okularach i z cywilizacyjnym doooopochronem.

      pozdrowienia
      daka

      Usuń
  2. "Obu naturom Szanownych Parafianek i Parafian w nadchodzącym 2015 roku wszystkiego najlepszego życząc."

    Takoż i Szanownym Autorom.
    DB,
    mnjn

    OdpowiedzUsuń
  3. Zainspirował mnie Pan. Już teraz nie mozeme przestać odstrzału do zwierzyny. To nie takie proste jak wydaję się zwykłym zjadaczom chleba

    OdpowiedzUsuń