poniedziałek, 8 lutego 2016

Zakaz zbiorowego pjerydolenia o zbiorówkach. Cz. II

W argumentacji myśliwskiej wobec zarzutów ze strony wuwuefowskich dealerów adopcji jodeł oraz wilków stale przewija się aspekt dotyczący znaczenia tradycji w polowaniach zbiorowych. Albo polowań zbiorowych dla tradycji. Jednak o wartości tego zbiorówkowego aspektu nie decyduje właściwie rytuał zdejmowania kapelusika tudzież kolejność położenia strzelonej zwierzyny z ewentualnym użyciem trumien włącznie. Ten folklor ewoluuje zresztą dość szybko i ma krótki okres rozpadu połowicznego. Zasadniczym jest tutaj fakt, iż polowanie zbiorowe było, jest i będzie instrumentem socjalnej kontroli. To nie plotki lub wymiana opinii na temat kapelusika trzeciej żony prezesa koła łowieckiego są wyznacznikiem „rzeczywistej wartości” tradycji kolektywnych łowów, lecz formalne i nieformalne egzekwowanie w środowisku zachowań, postaw, norm. Ma to kolosalne znaczenie dla czegoś, co nazywamy etyką łowiecką – stanowiącą wyraz odpowiedzialności każdego polującego wobec obowiązujących regulacji prawnych, grupy, jej tożsamości i oczywiście zwierzyny wraz ze środowiskiem,w którym bytuje. Indywidualne uchybienia przeciw normom pisanym i niepisanym są natychmiast rejestrowane, co pozwala na gorąco wyciągać konsekwencje. I naszym zdaniem właśnie ta tradycyjna, „wychowawcza” rola polowania zbiorowego ma kluczowe znaczenie.

Interesujący aspekt stanowią również inne fantazje pszyrodnicze dotyczące etycznej strony zagadnienia. Wymóg humanitarnego uśmiercenia zwierzęcia, ograniczenia ryzyka okaleczenia nierozerwalnie wiąże się z wykonywaniem współczesnego polowania. Determinuje jego etykę. Punktem krytycznym w przypadku łowów  jest niewątpliwie strzał do celu znajdującego się w ruchu, niewątpliwie niosący ze sobą ryzyko. Jeśli jednak i tutaj uwzględnimy szerszy kontekst, to mamy do czynienia z sytuacją, w której sezon polowań zbiorowych zbiega się w naszych szerokościach geograficznych z okresem krótkiego dnia, porą roku kiedy dobra widoczność panuje tylko 8–9 godzin w ciągu doby. Na powyższe, „czasowe ograniczenie”,  nakłada się wspomniana już antropopresja – czyli np. pandziątka z WWF penetrujące bieszczadzkie lasy w poszukiwaniu czegoś do adopcji – co powoduje, iż aktywność zwierząt ma miejsce głównie w godzinach nocnych.  Intensywnie użytkowanie krajobrazu kulturowego przyczynia się do tego, że zwierzęta korzystają z otwartych przestrzeni dopiero gdy ustaje penetracja pól I lasów przez ludzi, a widoczność jest slaba lub robi się ciemno. W tej sytuacji alternatywa wobec polowań zbiorowych, tj. polowanie indywidualne, sprowadza się do strzałów oddawanych w warunkach złej widoczności. Dla gospodyni domowej po dziennikastwie i historii nie istnieje dylemat między etycznością/nieetycznością  strzału do zwierzęcia z odległości 100 metrów w zapadającej ciemności a strzałem do tego samego zwierzęcia z odległości 20 metrów przy pełnym świetle dziennym, które porusza się z mniejszą bądź większą prędkością. W gruncie rzeczy wujek z WWF postuluje, by polujący stryjek zamienił siekierkę na kijek, najwyraźniej nie będąc w stanie ogarnąć złożoności problematyki. Paradoksalnym jest również fakt, iż to samo środowisko, histeryzujące z powodu strzału do zwierzyny bedącej w ruchu, tak samo histerycznie oponuje przeciw polowaniu przy nęcisku, gdzie istnieją wręcz optymalne warunki do skutecznego uśmiercania. W tym miejscu nasuwają się pewne pytania: czy chodzi raczej o infantylizm, czy raczej o zakłamanie, czy może ferajna spod znaku pandy i ich przydupasy w ogóle nie wiedzą czego chcą?                     

Wobec zbiorówkowej fobii wypada zastanowić się również nad dalszymi konsekwencjami – w  odniesieniu do polowania indywidualnego jako alternatywy dla kolektywnych łowów. Obecność drapieżników generuje tzw. „krajobrazy strachu” – tj. przestrzenie i struktury, których potencjalne ofiary starają się unikać ze względu na wyższe prawdopodobieństwo zaliczenia bezpowrotnej wycieczki do raju. Jest to mechanizm gwarantujący od milonów lat koegzystencję populacji drapieżnikow i ofiar. Myśliwi polujący przy pomocy broni palnej również kreują specyficzne „krajobrazy strachu”. Poddane presji związanej z długotrwałym, intensywnym polowaniem indywidualnym – formą trudno kalkulowanego ryzyka – zwierzęta zaczynają unikać rejonów, gdzie narażone są na niebezpieczeństwo bądź korzystają z nich wyłącznie nocą.  W przypadku jeleniowatych skutkuje to zwiększonymi szkodami w drzewostanach, gdzie zwierzęta przebywają dłużej, pokrywając większą część zapotrzebowania na pokarm np. spałowaniem. Które niespecjalnie cieszy leśników… Z racjonalnego punktu widzenia, należałoby więc w określonych warunkach zalecać zbiorowe formy redukcji i regulacji niektórych gatunków zwierzyny. Pomimo ich spektakularności, wywołującej histerię u pand z WWF, są one w gruncie rzeczy „łagodniejszą” formą antropopresji: ograniczoną do krótkich przedziałów czasu i fragmentow przestrzeni, z której korzystają różne zwierzęta. Na terenach parków narodowych oraz obszarów chronionych w Niemczech preferowaną formą regulacji kopytnych są właśnie polowania zbiorowe. Te preferencje wynikają z gruntownej analizy zalet, wad i skutków tychże dla chronionych przestrzeni czy gatunków. Analizy opartej o racjonalne przesłanki oraz wiedzę z licznych projektów badawczych. W przeciwieństwie do preferencji zalecanych przez rodzimych łowców z WWF & Co., wyspecjalizowanych raczej w polowaniu na jelenie 1%- owe i inne sarny dotacyjne.

Jeśli więc z tymi zbiorówkami narodowymi nie jest tak źle, zeby gorzej być nie mogło, czy w takim razie oznacza to, że jest dobrze? Niekoniecznie. Zbiorowo poluje się praktycznie tak samo jak 50 czy 100 lat temu. Tymczasem pod rondo niejednego kapelusika z piórkiem nie dotarło najwyraźniej, że od czasów cesarza Franciszka Józefa, cara Mikołaja oraz Władysława Gomułki zmienił się trochę krajobraz, w którym odbywają się takie łowy. Do politycznych decydentów odpowiedzialnych za regulacje dotyczące wykonywania polowania fakt ten wydaje się też stosunkowo wolno docierać. Strzela się obecnie dużo więcej zwierzyny grubej, używana jest w dużym zakresie gwintowana broń kulowa. Polowanie odbywa się w zupełnie innym otoczeniu. Tym społecznym - na które składa się inne podejście do łowiectwa oraz intensywny rozwój wykorzystania środowiska naturalnego jako miejsca rekreacji. Tym krajobrazowym – związanym np. z infrastrukturą komunikacyjną i faktem, że dziś po Polsce jeździ więcej samochodów niż za Franciszka Józefa. Czy wreszcie tym przyrodniczym – wyrażającym się w tym, że w dzisiejszych miotach można w co niektórych okolicach natknąć się prędzej na żubra niż na zająca. Niewątpliwie istnieje konieczność weryfikacji stosowanych metod polowania zbiorowego, odkurzenia paragrafów, które po części są potrzebne polującym jak rybom rowery…

W związku z powyższym postulujemy wprowadzenie w Polsce zakazu pierdolenia  zbiorowego o polowaniach zbiorowych i skoncentrowanie się na rzeczywistych problemach związanych z polowaniem, antropopresją, etyką, ochroną gatunkową. W oparciu o rzeczowe argumenty, a nie przyrodnicze fantazje, z których trudno wyciągnąć wniosek czy bazują na gorących emocjach i czystym infantylizmie, czy też raczej na zimnym wyrachowaniu i chęci manipulacji opinią publiczną. W każdym bądź razie nic nie wnoszących do rozwiązania istniejących a także przyszłych wyzwań oraz dylematów.

P.S. Petycja o wprowadzenie takiego zakazu jest oczywiście przygotowywana…

3 komentarze:

  1. Dobry tekst. Gratuluję. Ostatnio miałem mniej czasu na pisanie ale jak się skończy sezon wracam do pióra. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki Panie Zbigniewie! Zycze udanego come back. Tym bardziej, ze Daniel A. Kaluzycki juz przebiera nozkami a ostatnio to sie mawet zalil na Pana. Bo ponoć Panu tylko ptaszki w glowie... ;))

      Usuń
  2. No i mamy jądro tzw. polskiego problemu...Od skali mikro,tj.pierdolenie zbiorowe o polowaniach zbiorowych, do skali makro, tj. pierdolenie zbiorowe o państwie, zamiast zająć się rzeczywistymi problemami związanymi z gospodarką i dobrze pojętą ekonomią, antropopresją w stosunkach międzynarodowych,ochroną gatunkową stada na obszarze państwowości takoż jego etyką.
    Problem tkwi w tych fantazjach, które wskazane są tylko podczas kopulacji i indywidualnej ego-twórczości, a nie podczas rozwiązywania konkretnych zbiorowych /orgiastycznych/ problemów.
    Wyciąganie wniosków z urojeń...a nie z rzeczowych argumentów /=rzeczywistości/ prowadzi w stronę bajkowego świata=nigdy niespełnionych życzeń, zamiast namacalnych zmian w Życiu /ot i powiało ...macanką/...
    Idę przepłukać gardło... się lekko zaplułam podczas tej perory...gloryfikującej... post ;)

    OdpowiedzUsuń