No wienc, zdopingowani komętażami zajrzeliśmy wreszcie pod tytuł artykułu wystraszonego redaktora Gazety Wyborczej, któremu wysłaliśmy pampersy. Po wnikliwej lekturze jeszcze raz pragniemy zaapelować do wszystkich ludzi dobrej woli o przesylanie pomocy KLIK. Mimo, że ten artykuł zasadniczo nie odbiega od innych spłodzonych w tym temacie przez eks–gońca redakcyjnego z gazety, ktorą zdaje się coraz mniej obywateli przy kiosku wybiera. Adaś boi się i na to niestety nic nie poradzimy. Nawet poddając się codziennym badaniom psychologiczno–psychiatrycznym. Wolno mu się zresztą bać. W tym kraju ludzie boją się różnych rzeczy. Ale skąd bierze się Adasiowa, udzielająca się stadku jego czytelników, fobia na punkcie buców w zielonych kapelusikach z piórkami?
Wypada w tym
miejscu zastosować starą, dobrą zasadę
„a u was Njegrow bijut“ i przyjrzeć się kierowcom. Na przykład. Nie w celu
odwrócenia uwagi od niebezpiecznych buców w zielonych kapelusikach z piórkami,
ale w celu zwrócenia uwagi na pewien fenomen. Ten fenomen nazywa się po
nowopolsku „The Base Rate Neglect“. Nie umiemy tego przetłumaczyc, ale spróbujemy wyjaśnić.
W Polsce mieszka około 38 milionów
ludzi, poluje nieco ponad 100 000 buców w zielonych kapelusikach z piórkami i
jeździ gdzieś koło 20 milionów samochodów. Regularnie, co roku ofiarą samochodów pada ponad 40 000 rodaków. Zabijanych
na śmierć, kaleczących siebie samych, obcych a i własne tesciowe też. Na konto myśliwskich
dwururek idzie dużo skromniejsza, bo z reguły jedno-dwucyfrowa liczba zastrzelonych lub
postrzelonych. Też, czasami przeważnie z własnych szeregów. Z powyższego wynika
żelazna, brutalna aż do bólu i smierci konsekwencja na rok bieżący i przyszłe
lata tak samo: prawdopodobieństwo, że Polakowi stanie się krzywda od samochodu
wynosi 1:1000. Na każde tysiąc obywateli jeden rozpierdoli się na drzewie,
rozjedzie kogoś, zostanie rozjechany itd. Każdego roku. Gama możliwości i
reperkusji jest tutaj niesłychanie szeroka. Prawdopodobieństwo, że ten sam
Polak stanie się ofiara kul z mysliwskiej dwururki leży gdzieś w granicach 1:2-5
000 000. Tak, tak, zgadza siem: milionów. Proszę Szanownej Parafii. Żeby nie było niejasności. Ryzyko, że
ten sam Wajrak, trzesący portkami z powodu zagrożenia bucami w zielonych
kapelusikach z piórkami, wpadnie pod samochód bądź ktoś mu wpadnie pod samochód
jest kilka tysięcy razy większe. Fakt. Wydawałoby się oczywisty. Mimo
tego redaktor nie boi się kilka tysięcy razy bardziej samochodów, lecz dokładnie
odwrotnie. Kilka tysięcy razy bardziej boi się tego co jest realnie kilka tysięcy
razy mniejszym ryzykiem. Czy to jest logiczne? Czy to jest racjonalne? Nie. To jest całkowicie
nielogiczne i całkowicie irracjonalne. To jest właśnie „The Base Rate Neglect”.
Na tę przypadłość cierpi w zasadzie każdy z nas. Nie jesteśmy w stanie ocenić
znaczenia określonych wydarzeń na podstawie prawdopodobieństwa ich wystąpienia,
lecz oceniamy ich wagę na podstawie rzeczywistych lub wyimaginowanych zagrożeń
związanych z tymi wydarzeniami. The Base Rate Neglect rzutuje na nasze opinie i postępowanie. Indywidualne i
kolektywne - w polityce, gospodarce i w życiu
codziennym. Przybierając
niekiedy pożałowania godne formy. Tak jak w Teremiskach.
Ktoś, a na pewno
większość czcicieli ekologicznego guru z Teremisek zarzuci, że przecież buców w zielonych
kapelusikach jest dużo mniej niż aut i kierowców i to stąd bierze się owa
dysproporcja w postrzeganiu ryzyka i zagrożenia. Wystarczy jednak znowu sięgnąć
po kalkulatorek, coby sobie wyliczyć, że jeździ u nas kole 20 milionów
kierowców i to oni są właściwym zagrożeniem, produkując corocznie 40 000 rannych i
trochę trupów. Kobiet, dzieci, młodzieży, starców oraz ekologów najprawdopodobniej też. Tych ostatnich rzadko bo rzadko, ale zawsze. Na ok. 500 statystycznych
polskich „rajdowców” przypada co roku 1 ranny albo trup. Ludzki. Taki współczynnik
trupo- i inwalidoróbstwa w szeregach rodzimych nosicieli dwururek przy pomocy
tego sprzętu oznacza, że buce w zielonych kapelusikach musieliby powodować
rocznie ponad 2000 wypadków z bronią (żeby wyszedł „kierowcowy” stosunek
1:500) . Efektywnie ich udziałem jest kilka, kilkanaście zdarzeń w roku. Paradoksalnie,
wybiórczo wystraszony redachtor sam stanowi statystyczne zagrożenie do kilkuset
razy większe dla siebie i innych niż pałętający się po polach i lasach gość w
zielonym kapelusiku z piórkiem. I dubeltówką. Mimo że redachtor nie posługuje
się cholernie niebezpiecznym sprzętem służącym do zabijania tylko niewinnym
ekologicznym SUV’em o pojemności trzech litrów. Zużywającym
17/100. Nie wiadomo czy redachtor o tym wie, ale w 100% wiedzieć nie chce. Woli
się bać. Czy jest w stanie sobie uświadomić jakie niebezpieczeństwo stanowi sam
dla prawie 40 milionowego Narodu? Wątpliwe. Nawet gdyby był w stanie i z racji zagrożenia,
które stwarza jako kierowca udawał się codziennie do doktora od czubków (co
zaleca bucom w zielonych) to i tak by nie pomogło zmniejszyć ryzyka jakie
obiektywnie stwarza będąc „władcą szos” za kierownica SUV’a o gabarytach małej
ciężarówki. Choć redachtorowi piszącemu raz, że jest wściekły, innym razem, że
się boi, taka wizyta zapewne by nie zaszkodziła.
Papierek od
psychologa czy psychiatry nie jest bowiem czynnikiem decydującym o częstotliwości
wypadków ani na drodze, ani na polowaniu. Można się o tym przekonać przez
proste porównanie jednej i drugiej wypadkowości w warunkach i w krajach, gdzie
badania tego typu od kierowców i myśliwych nie są wymagane, a tragedii, bólu i
śmierci jest mniej bądź dużo mniej. Do przekonania się o powyższym nie potrzeba
wiedzy geniusza z Teremisek tylko paru kliknięć. To może sobie uzmysłowić każdy kto
posiada komputer i umie się nim posługiwać. Jak ktoś nie chce, nie może i nie
umie, zawsze może założyć pampersy. Nie pomogą, ale ulżą. Miejmy nadzieję.
Czy powyższe ma służyć udowodnieniu,
że buców w zielonych kapelusikach nie należy się bać? A zacząć dygotać
jak się zbliża osobowa półciężarówka ekologicznego redachtora? Otóż NIE. Pomijając nawet to, że taki buc – nawet nieuzbrojony
– może przecież dać w mordę. Albo samemu dostać i podać do prokuratora. Lub o
kimś coś nieładnie powiedzieć bądź napisać. Co jest dużo prawdopodobniejszym.
Rzecz się kręci w
istocie wokół karabinu, strzelby - broni służącej a priori do zabijania. W
przeciwieństwie do samochodów, którymi podobno się tylko jeździ. Stąd biorą się
strach, obawy, nieufność, zastrzeżenia – krótko mówiąc – emocje. Emocje, których
nie budzi ani pojazd, ani łyżka, w której podobno można kogoś utopić. Emocje
zasadne i mniej zasadne, aż po budzące litość. Tak jak fobie redachtora Wajraka. Ale o tym – po
tym. I dlaczego myśliwi
panu redachtorowi Wajrakowi w zasadzie wdzięczni być winni – też.
Amen.
Biedny Wajrak! Nie wiedział, na kogo się porywa; ale cóż, sam chciał. Nie słuchał dobrych rad, gdy mówiłem mu, by zajął się owadami, to teraz ma. Z pampersami po lesie będzie chodził. Darz bór, panie Adamie! :-)
OdpowiedzUsuńTo że pan Wajrak jest zasrańcem to wiedzą wszyscy, ale żeby od razu pampersy??
OdpowiedzUsuńNiegodne to i nie ekologiczne, proponuję aby owemu zasrańcowi podarować siermięgę. Dlaczego ?
Otóż chodząc po lesie kiedy ze strachu będzie popuszczał, koszty o wiele mniejsze i dodatkowo użyźniona gleba po której ten "zasłużony" eko-oszołom stąpa.
Drogie komentatory, Wy chamujcie siem proszem. Redaktor siem boi, z czego publicznie sie
OdpowiedzUsuńspowiada i to jest ok. Trzeba pomoc.
Zastanowcie siem co by zrobil Sw. Hubert napotkawszy w lesie redaktora Wajraka w tym stanie ?.
Patron nasz nakazuje przeciez szacunek dla kazdej kreatury wspolzaludniajacej ten padol. Postepujmy zgodnie z jego naukami.
Tak nam dopomoz Bor
Amen
daka
Myślę że na pampersy szkoda kasy niech wali w gacie .
OdpowiedzUsuńNajbardziej pro eko będą pieluszki tetrowe. Pan Adam założy, pani Nuria wypierze... Tak w zgodzie z naturą i porządkiem świata. ;-)
OdpowiedzUsuńNo to wysylac.........
OdpowiedzUsuńBrawo kolego brawo...napisz to wszystko w mailu do rodzin, które straciły kogoś bliskiego z powodu "waszych" błędów...
OdpowiedzUsuńSek w tym ze zamiast tych rodzin zabieraja glos posr....ne pajace, takie jak ten z 11: 31 i hieny zerujace
OdpowiedzUsuńna ludzkiej tragedii tak jak ten "bochater" od pampersow.....
sęk w tym, że nie zrozumiałeś o co mi chodzi bucku...sam bucem jestem ale jak czytam na waszej stronie te pierdoły to naprawdę przykro się robi....i potem mają o nas takie zdanie...
UsuńTakie zdanie a nawet gorsze maja "one" o Tobie rowniez bez tych pierdoł. Jesli jestes rzeczywiscie bucem w zielonym kapelusiku z piorkiem.
OdpowiedzUsuńGdy bowiem piszesz :
"Brawo kolego brawo...napisz to wszystko w mailu do rodzin, które straciły kogoś bliskiego z powodu "waszych" błędów..."
o "waszych" bledach, to kogo wlasciwie masz na mysli ?.
Zarezerwowales dla siebie nieomylnosc Pana B. ?. Kiedy objawienie ?
Czy tez polujesz wylacznie przy pomocy wnykow, ktore maja to do siebie, ze nie mozna z nich nikogo
zastrzelic. O postrzelenie sie w stope z wnyka tez trudno. Podobno.
Tragedia na polowaniu ma indywidualny wymiar i nie ma absolutnie nic do czynienia z tym, o czym pisze Twoj idol z Gazety Wybranej. Z tego wzgledu absolutnie nie jest nam przykro ze Ci jest przykro
przy lekturze powyzszych pierdol. Nie wszyscy, ktorzy posiadaja umiejetnosc czytania musza
od razu posiadac umiejetnosc myslenia. Choc pisza, ze sa mysliwymi. Co podobno od
czasownika "myslec" pochodzi. Podobno.
pozdrawiasy & Darz Drut
daka
obrońcy zbigniewa doktora w gumowcach. boki zrywać.
OdpowiedzUsuńCzolem Danielku! Ile juz zdazyles zerwac z tych bokuff? Miłego walenia konia na bucowskim poletku!
UsuńDasz Nadgarstki.:))
Ty, puść na weekend myśliwskiego fiutka, powycieraj monitor aby przeczytać wiadomość i wbijaj z przyjacielem:
Usuńhttp://www.wroclaw.pzlow.pl/kynologia chronić przyrodę. Nie zapomnijcie gumofilców !
Chyba, że na weekend nie wypuszczają...aaa to przepraszam.
Dasz bór zooagro dewianci :) Do Gostynina !
OdpowiedzUsuń