Motto malowania łowów w trzecim tysiącleciu naszej ery projektantki ujęły następująco:
Sprawa domaga się otwartego naświetlenia. Chodzi nie tylko o coroczną, bezsensowną śmierć tysięcy istot, lecz przede wszystkim jej kontekst - podstawowe zasady moralne, wrażliwość ekologiczną, rozumienie pozycji i roli człowieka w przyrodzie.Życząc sobie też:
Niech przedstawiony z różnych perspektyw portret myślistwa zmieni świadomość i pozwoli patrzeć inaczej. Chcemy dotrzeć do społeczeństwa i wzbudzić publiczną debatę. Zakiełkować zagadnienie tam, gdzie jeszcze nie dotarło, a wspomóc jego rozwój, gdzie się już pojawi.Na pierwszym etapie ambitnego docierania do społeczeństwa i flancowania zagadnienia Studentki z wydziału UJ – tu, gdzie wykłada wybitny znawca rodzimego obrydła polującego, prof. Jan Hartman - stawiają właśnie na sztukę. Piękną. W pierwszym akcie dramatu ‘polowanie’, jesienią 2014 roku, wyprodukowano kolaż. Naturalnie przy produkcji nie byliśmy. Kto by nas wpuścił? A jeśli przez pomyłkę wpuścił to i tak za daleko. Dojazd za drogi.
Przebieg eventu znamy za to doskonale. Z Internetu, czyli m.in. z entuzjastycznej recenzji pióra Pani Jadzi z Cierniaków, też specjalistki od łowiectwa, która ma kota albo innego psa. W każdym razie je lubi i jest animalistycznych przekonań absolwentką Kultury Współczesnej na UJ oraz naszą koleżanką po piórku, czyli redaktorką naczelną PROwincji. Magazynu artystyczno-społecznego z Opola. Cokolwiek jedno, drugie bądź trzecie znaczyło. W każdym razie na jej stronie internetowej można zobaczyć artystyczne docieranie do społeczeństwa, które pojawiło się jesienią 2014 na krakowskim plenerze "projektupolowanie" w liczbie nielicznej i częściowo bardzo małoletniej. Intymną i ciepłą atmosferą krakowskiego wydarzonka kulturalnego związanego z łowiectwem, zwiastującego być może nową epokę, przypominała odrobinę pierzajki. Czyli imprezę PROwincjonalną kiedy po wymordowaniu stąd gęsi na świętego Marcina grono filozofek chłopskich zasiadało do dywagacji nad egzystencjonalnymi problemami wsi polskiej. Tyle, że dziś na podłogę nie szybowały pióra zabitych ptaków, ale skrawki papieru z zamordowanych i przerobionych na kolorową prasę łowiecką drzew. Żeby wspólnym wysiłkiem obecnych stworzyć kolaż obrazujący obrydło dzisiejsze. Kropkę przed „i”, czyli pierwszy ruch pędzla wykonał wedle relacji Pani Redaktorki Jagody z prowincji jakiś zagraniczny buc w zielonym kapelusiku z piórkiem.
Osobą, która rozpoczęła tworzenie kolażu, był myśliwy z Kanady. Wysoki, barczysty mężczyzna na środku ściany pokrytej szarym papierem przykleił wyciętego przez siebie wcześniej z kolorowego papieru, penisa. Koślawy, błyszczący członek stał się impulsem dla innych osób uczestniczących w warsztatach „Myśliwska puszcza”.Faktycznie, tę kropkę przed "i" można różnie zinterpretować, ale dzięki znawczyni przedmiotu Pani Jadzi, zajmującej się też krytyką sztuki na łamach prasy społeczno-artystycznej, wiemy co artysta przedstawił. Ze względu na kanadyjskie pochodzenie malarza w zielonych kapelusiku nie bardzo jednak wiedzieliśmy co wyraził (mści się tutaj kiepska znajomość języka włoskiego wśród autorów tej recenzji). Ale pomocnym okazało się wrzucenie impulsu, czyli kanadyjskiego obrazka penisa do translatora Google, gdzie wyskakuje znaczenie FUCK YOU! Czyli swojskie: ODPIERDOLCIE SIĘ! I wszystko jasne. Ta grzeczna zachęta w formie stylizowanej, acz wedle krytyczki koślawej erekcji rezultowała erupcją kreatywności pozostałych uczestników i uczestniczek. Kolaż musiał wyjść bardzo ładny. Na co wskazują inne, pokazane na stronie Pani Jagody fragmenty. Przez PROwincjonalną krytyczkę niestety nie komentowane. Może Pani Jagoda ma wąską specjalizację. Nam najbardziej podobał się prezentowany przez specjalistkę od nauk humanistycznych kawałek kolażu demonstrujący trójkę ludzi i jednego psa pożeranych przez dinozaury. Pterodaktyle chyba jakieś. Fantastycznie dobrane w tonie fotografie ofiar i drapieżców, efektownie kontrastujące z pogodną atmosferą, emanującą z naturalnej, ciepłej kolorystyki organicznego tła w postaci klonowych liści. Jest genialnie, ekspresyjnie ujęty akt bestialskiego mordu na trzech dorosłych osobach i jednym czworonogu w scenerii Indian Summer, czyli Złotej Polskiej Jesieni, którą nam swego czasu podpierdolili Kanadyjczycy.
Ten fragment kolażu został chyba skomponowany przez jednego z małoletnich pętających się wokół ogniska w krakowskiej grocie projektupolowanie. Dzieci naszego gatunku są wyjątkowo okrutne – w porównaniu z jelonkiem Bambi na przykład, który takiego obrazka nigdy by nie namalował. Dopiero w procesie socjalizacji uczą się maskować popęd do zadawania cierpień i hamować żądzę mordu tkwiąca w każdym przedstawicielu gatunku słabo owłosionych małp rodem z Afryki, zasiedlających obecnie dorzecze Górnej Wisły. I Dolnej też. Widocznie dziecko, które stworzyło ten ładny obrazek jest dopiero na wstępnym etapie socjalizacji.
Generalnie ta impreza podobno sie udała. Choć na niej nie byliśmy. Może zresztą i dlatego. Jako swojego rodzaju prolog na fali Nowej Kultury Łowieckiej na pewno warta jest przybliżenia nie tylko zainteresowanym kulturą łowiecką, ale i każdej początkującej erotomance oraz początkującym psychopatom.
Na drugim, deklarowanym - ku naszemu ubolewaniu – jako końcowy, akcie „dramatupolowanie” w marcu 2015 też naturalnie nie byliśmy, co nie zwalnia nas z obowiązku napisania komentarza do krakowskiej rewolucji marcowej w dziedzinie kultury myślifffskiej, która się odbyła bez nas, ale z udziałem wielu rodzimych salafistek i salafistów ochrony zwierząt i przyrody naszej matczyno-ojczystej. I nie tylko. Ale o tym, innym razem.
Źródło z członkiem: LINK.