Czytelnikom
i czytelniczkom naszego bloga Floriana Asche oczywiście przedstawiać nie trzeba.
Zatem… przypomnijmy: KLIK
Zapraszamy
na drugie śniadanie z miszczem. Tym razem Florek sparował w Szwajcarii.
Florku, w swojej książce
piszesz Pan, że myśliwi z niemyśliwymi nigdy się nie zrozumieją. Dlaczego?
FA: ponieważ żyjemy w niebywale
cywilizowanych czasach, w których ludzie w pierwszej kolejności polują w supermarketach
i już prawie wcale nie spożywają zwierząt jeszcze przypominających wyglądem
zwierzęta. Niedawno w restauracji pogratulowałem pewnej damie pierwszorzędnego filetu
wołowego: z pewnością musiał to być niesamowicie szczęśliwy, wypasiony na soczystej
łące wół. Była wściekła i oburzona, całkowicie zepsułem jej apetyt. Jak więc
wytłumaczyć komuś, że wstaje wczesnym świtem, ubieram wytłuszczone klamoty i
idę w las, gdzie zabijam zwierzę, aby zaciągnąć je do domu, sprawić i zjeść?
Proszę spróbować.
Będąc
w łowisku doznaje nieograniczonej radości – to wsłuchiwanie się w naturę,
czajenie się, podchodzenie, siedzenie i, jeśli wszystko dobrze pójdzie,
upolowanie zwierzyny, by potem z przyjaciółmi przygotować cudowne jedzenie –
jest dla mnie stylem życia.
A co z zabijaniem?
Wielu
uważa, że śmiertelny strzał jest szalenie interesujący. Ale ostatecznie
zabijanie jest jak mrugnięcie okiem – niebywale krótkie i stosunkowo banalne.
Trzeba się skoncentrować, aby oddać czysty strzał i zabić zwierzę oszczędzając mu
męki. Jednakże w tym momencie brakuje ogółu wrażeń zmysłowych, świadomego
postrzegania . Sytuacja jest prawdziwie intensywna tylko przed lub po. Zresztą
w erotyce jest bardzo podobnie. Jak Pan sądzi, jak wygląda ów ogół, kiedy
chcemy z kimś pójść do łóżka? Na jakie najmniejsze szczegóły zwracamy uwagę?
Zazwyczaj brzmi to inaczej,
kiedy myśliwi tłumaczą dlaczego polują. Mówią o ekologii, zapobieganiu szkodom
i epidemiom, działaniach na rzecz bioróżnorodności. O pasji nie ma mowy.
Dlaczego?
Bo
mają pietra przed karzącą ręką cywilizacyjnie zdominowanego społeczeństwa,
która może ich dopaść tylko dlatego, że chcą wziąć coś dla siebie od Mamusi
Natury – prawie jak jakiś drapieżnik. Dlatego odwołują się do wyjaśnień, które
zostaną lepiej zrozumiane. Ale ja tego nie akceptuje.
Dlaczego?
To po
prostu nie pasuje do sposobu w jaki myśliwi zachowują się między sobą. Ta
niebywała radość, to „Darz Bór!”, ta wrzawa myśliwskich rogów, ta duma z
trofeum – jeśli mając to wszystko na uwadze, potrząsa Pan głową i utrzymuje, że
poluje wyłącznie z pobudek ekologicznych, to jest to nonsens, który każdy przejrzy.
W końcu nikt nie twierdzi, że uprawia seks w celu zapewnienia istnienia
ludzkości.
Być może myśliwi i niemyśliwi
nie rozumieją się też dlatego, że ci drudzy czują, iż robi się z nich głupców.
Tak,
myśliwi mają skłonność do zaprzeczania. Co jest również widoczne w całej masie
książek przyrodniczych dla dzieci z historiami w rodzaju „moje najpiękniejsze
leśne przeżycie”, w których do pokolorowania są wiewiórki a pełen tajemnic las
cały szeleści. Wszystko to bardzo wzruszające, ale temat zabijania się nie
pojawia, nie jest objaśniony. Uważam za absolutnie konieczne, aby
przeciwdziałać owej bambizacji i dzieciom oraz młodzieży wyraźnie tłumaczyć, że
nie istnieje takie coś jak przyroda bez śmierci. Można wieść życie wyłącznie
kosztem innego życia. Nawet jeśliby żywić się samym chlebem. Co stwierdził już
600 lat p.n.e. grecki filozof Anaksymander. Wszak w trakcie żniw również giną
zwierzęta.
Bambizację widać także w sferze
seksualności. Seks jest objaśniany przy pomocy pszczółek i kwiatuszków.
Tak, z
tym jest bardzo podobnie.
Piszesz Florku, że w trakcie
polowania tak w barze jak i na ambonie zachodzą w mózgu zaskakująco podobne
procesy a pozyskanie zdobyczy jest niczym orgazm. Jak wpadłeś na to, by
porównać łowy z seksem?
Zastanowiłem
się nad tym co myśliwych faktycznie pociąga. Stwierdziłem, że ich pasja jest bardzo
podobna do doznań pary kochanków. Tam jest właśnie to poszukiwanie sukcesu,
ostatecznego stanu zadowolenia i zaspokojenia. W polowaniu jest nim zdobycz, w
miłości orgazm. Jednocześnie chodzi o poszukiwanie nieskończenie radosnych
przeżyć na drodze ku tym celom. Czajenie się, obserwacja, nasłuchiwanie.
Pierwsze rendez-vous, przed którym można sobie wyobrazić jak ta osoba pachnie,
śmieje się, jaka jest w dotyku. Wszystko bardzo świadomie odczuwane – to
również wspólna cecha myśliwych i kochanków. Poza tym łowiecka literatura,
muzyka, malarstwo aż ociekają namiętnością.
Czy musiałeś długo wyszukiwać
przykładów, aby podeprzeć swoją teorię?
Przeciwnie.
Same wpadały po drodze. W szczególności w literaturze jest wiele bajecznych publikacji:
np. Ernest Hemingway albo Karen Blixen, w mitologii greckiej ciągle przewijają
się obrazy miłości bez stosunku lub polowania bez ofiary. Artemida, dziewicza
bogini łowów, stale śledzona przez adoratorów. W myśliwskiej sztuce często
połączenie łowów, seksu i śmierci stanowi jeden temat. Można też przyjąć, że
miłość jest czymś wyzwalającym od śmierci.
Jaśniej Florku, jaśniej.
Poszukiwanie
doskonałości, którą odczuwamy w miłości, wyraża podobne pragnienie, które
odczuwamy na finiszu naszego życia. Najchętniej rozpłynęlibyśmy się i znaleźli
w perfekcyjnym stanie ostatecznym, czyli tam, skąd pochodzimy, tam, gdzie nie
ma życia.
Tak jak w języku francuskim, w
którym orgazm nazywany jest „małą śmiercią”.
Dokładnie.
Francuski język ludowy jasno wyraża o co chodzi. Właściwie nie mogłoby być to
lepiej ujęte. Leżysz w pościeli, głaszczesz swoją kochankę i myślisz: „jest
perfekcyjnie” – właśnie został osiągnięty błogostan. Życzenie, aby to przeżyć i
gotowość, aby dojść do tego przeżycia stanowią jedno z wielu podobieństw między
polowaniem a miłością.
W swojej książce porównujesz
Florku sztuczne penisy z noktowizorami a filmy pornograficzne z myśliwskimi.
Tak, i
to z dużym powodzeniem. Filmy myśliwskie mają tę samą słabość co pornosy. Nie
przedstawiają tego co jest naprawdę wzruszające i zachwycające, nie ma flirtu,
nie można dowiedzieć się niczego o aktorach. W myśliwskim porno stoi sobie strzelec
w zielonym kapelusiku, następnie pędzi obok niego dzik, pada strzał i pada
zwierzę. Całość powtarza się kilkakrotnie. Tyle, że z innymi myśliwymi w innych
lasach. W takich filmach nie dowiemy się niczego ani o samych łowcach, ani o
rewirze, ani o zwierzynie, ani o wszystkim co stanowi polowanie. Są ich setki,
tysiące, mają różne tytuły, ale wszystkie wyglądają tak samo. Możesz sobie je
pooglądać i się pośmiać.
Piszesz Florku, że seks bez
orgazmu to jak łowy bez zdobyczy. Czy Twoja książka jest zaadresowana dla
mężczyzn?
Nie,
tyle tylko, że napisana jest z męskiego punktu widzenia. Ale najpierw wypada
przytoczoną wypowiedź nieco zrelatywizować. Nie muszę koniecznie i zawsze
przywozić z lasu zwierzynę. Tak jak nie zawsze muszę szczytować podczas seksu.
Ale przynajmniej musi istnieć taka możliwość. Bez niej, gdy np. puszczę się w
łowisko z aparatem fotograficznym zamiast broni, polowanie zostaje wykastrowane
do jakiejś impotentnej gry. Podobnie jest w erotyce. Pragniemy przynajmniej
mieć możliwość doznania orgazmu. Niestety zapomniałem w tym kontekście dokonać
w książce porównania płci. Szkoda, bo w przypadku kobiet teoria sprawdza się 1
do 1.
Czyżbyś chciał powiedzieć, że
kobiety polują inaczej niż mężczyźni?
Tak.
Polują bardziej holistycznie – tak jak bardziej holistycznie uprawiają seks.
Kiedy kobieta opowiada o polowaniu, może nawijać godzinami: co ze sobą wzięła,
jaką ptaszynkę widziała na ambonie, o czym gadała z koleżanką. Istnieje ogromna
gama różnych bodźców, które można przyswoić i przetworzyć. Mężczyźnie mówią
zazwyczaj: „…i wtedy pojawił się jeleń, i wtedy pociągnąłem za spust…” Mają
fiksa na punkcie zdobyczy, tak jak i w łóżku na punkcie orgazmu. Kobiety
również chcą coś upolować, mają też ochotę na orgazm, ale dla nich erotyka jest
doznaniem znacznie wykraczającym poza narządy płciowe. Seks bez szczytowania
również może być zadowalającym, spełnionym, erotycznym doświadczeniem. Jednak
wspomniana możliwość przeżycia orgazmu musi być zachowana. Pod tym względem
kobiety nie różnią się od mężczyzn.
Czy myśliwi są namiętnymi
kochankami, czy też polowanie stanowi dla nich erzac seksu?
Myśliwi
z całą pewnością nie są namiętnymi kochankami per se. Ktoś, kto trzy razy w roku wybiera się na tę samą ambonę i
uparcie czeka aż się coś wydarzy, jako człowiek nie jest szalenie ekscytujący.
Kto natomiast z pasją kreuje swój rewir i potrafi zachwycać się różnymi
myśliwskimi sytuacjami, jest tak otwarty jak osoba, która czerpie radość z
rozmaitych aspektów miłości i namiętności.
Jak myśliwi zareagowali na
Twoją książkę?
Niektórzy
byli wstrząśnięci. Szczególnie starsi wiekiem myśliwi chcieli mi wmówić, że
polują wyłącznie z altruistycznych pobudek. Jednak absolutna większość
czytelników ucieszyła się na tę książkę. Wyraża ona wiele z tego, co myśliwi z
chęcią skłonni są przyznać. Trafiła w gusta tych, którzy byli niezadowoleni z
kulawej promocji łowiectwa przez związki i organizacje myśliwskie.
A niemyśliwi?
Do tej
pory wszyscy, którym w ten sposób perswadowałem pojęli dlaczego poluje.
Oczywiście książka ta stanowi również pożywkę dla ohrońców pszyrody, których
przedstawiciele mogą teraz głosić, że w końcu ktoś przyznał, iż myśliwi
zabijają dla przyjemności. Jednak nie obchodzi mnie, co tego typu organizacje
sądzą o mojej publikacji. Obchodzi mnie za to zdanie normalnych czytelników.
Mimo wszystko wydaje się ważne,
by zaakcentować i pokazać im, że polowanie jest tak samo etycznie dopuszczalne
jak kupowanie w supermarkecie kurczaka czy innego świńskiego sznycla.
Tak, z
dwóch powodów: zwierzę nie planuje swojego życia, nie ma wyobrażenia na temat
jego długości i końca. W tym sensie niczego mu nie odbieram. Zanim zostanie
zastrzelone, żyje sobie mniej lub więcej według uznania Matki Natury. Jednak
nie mogę sobie zwizualizować, aby jakaś kura pędziła gładkie jak powierzchnia
kartki A4, bezstresowe życie. To oznacza, że polowanie jest humanitarne z
punktu widzenia zwierzyny. Z drugiej strony ona sama broni się przed bezrefleksyjną
konsumpcją. Potrzeba bowiem wiele czasu i pracy, aby zabić i sprawić jedno
dzikie bydlątko. A więc automatycznie mamy do czynienia z mniejszą liczbą
zwierząt, które da się zaciukać, podczas gdy w supermarkecie możemy zaopatrzyć
się, tak naprawdę bez możliwości wyboru, w ich liczne części.
Czy zwierzyna w trakcie
łowieckiego sezonu uświadamia sobie, że to ona jest celem polowań?
Z całą
pewnością odczuwa myśliwską presję. Co mocno zależy od tego jak się poluje. Mam
bardzo dobrego przyjaciela, który swój rewir opolowuje tylko raz w roku –
wspólnie z wieloma znajomymi. W trakcie takich łowów pada zwykle ponad 100
sztuk zwierzyny, która w tych warunkach właściwie nie reaguje na myśliwską
presję.
Jak wygląda Twoja filozofia
konsumpcji mięsa?
Albo jem
dziczyznę, albo mięso pochodzące z ekologicznej hodowli. Ale cenię sobie
również kuchnię wegetariańską.
Czy szwajcarscy buce w
zielonych kapelusikach z piórkami polują inaczej niż ich niemieccy koledzy?
Niestety
niewiele na ten temat mogę powiedzieć. Na pewno istnieją różnice kulturalne.
Myśliwi z Niemiec i Austrii są zorientowani bardzo
romantyczno-folklorystycznie. To pokazuje wielorakość zwyczajów i prastarych
łowieckich gwar. W USA polowanie traktowane jest jako obywatelskie prawo. W
Wielkiej Brytanii jest klasycznym sportem. We Francji stawia się na przyjemność
– łowy stanowią zbiorowe przeżycie okraszone cudownymi daniami z dziczyzny i
winem.
Czym właściwie jest instynkt
łowiecki?
Szczególnym
wyrazem instynktu pokarmowego, który się usamodzielnił. Nie działa już wg
prostej zasady: „jestem głodny, idę polować”. Przez setki lat przyczyniał się
do powstawania rozmaitych kultur: łowieckiej, literackiej, sztuki, konsumpcyjnej
- jednak cały czas w nawiązaniu do życia z naturą. Współczesne myślistwo musi uważać,
aby nie zatracić kontaktu z przyrodą. Stosowanie tych wszystkich urządzeń, w
które wyposażeni są myśliwi, może pewnego dnia się zemścić. Coraz lepsze lunety
celownicze, laserowe dalmierze, zegary na nęcisko stanowią prostą drogę do
oddalenia się od Matki Natury. Z seksualnością jest podobnie.
Czyżbyś odradzał igraszki z wykorzystaniem seks-zabawek?
Tak. W
dzisiejszych czasach jest raczej mniej prawdziwej erotyki, ludzie mają mniej
seksu.
Czy to źle?
Według
mnie to jest przykre. Prowadzi do zatracenia tego, co niesamowicie wzbogacało
naszą cywilizację. Proszę sobie wyobrazić literaturę albo malarstwo bez
erotyki. To byłoby żałosne. Cała twórczość literacka traktuje wyłącznie o
seksualności, erotyce, żądzy, instynktach, życiu i śmierci. W momencie, w
którym zaczynamy to burzyć i organizować zgodnie z cywilizacyjną poprawnością,
okradamy samych siebie.
Jednak każdy medal ma dwie
strony. Podczas polowania na 325 jelenia nie jest już tak ciekawie jak za
pierwszym razem.
Ale,
jak już powiedziałem, w łowach niekoniecznie idzie o to, by coś zabić. Nie za
każdym razem. Tak jak nie każdy flirt z osobą, którą poznałeś, kończy się w
łóżku. Jeśli zatracimy to napięcie, nasze życie będzie nudne jak flaki z
olejem.
Czy polowanie jest być może
interesujące także dlatego, że zabijanie, które jest celem tegoż,
stanowi tabu?
Absolutnie. To wrzucenie seksualności i zabijania to jednego gara wspaniale niektórych przestraszyło. Seks jest tematem numer jeden – wszyscy chcą o nim gadać. Ale o łowach? Zabijaniu? A fuj!!!